Miot F - Borgia i GIC Creme Bellucci vom Wernerwald*D
Fado jest absolutnie piękny. Nie wiem jak to mam wyrazić ale całą sobą czuję, że wyrośnie z niego kocur pod każdym wzglądem doskonały. Oczywiście można mi zarzucić brak wiedzy w temacie rozwoju kociąt ale intuicja nie zawiodła mnie jeszcze nigdy (chyba że jej nie posłuchałam).
Aaa, i żeby nie było, że tu NIKT na zdjęcia Fado nie czeka... to ja już teraz upominam się o kolejne fotki
Aaa, i żeby nie było, że tu NIKT na zdjęcia Fado nie czeka... to ja już teraz upominam się o kolejne fotki
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
No nie no ja wiem że on przesłodki i tak dalej, ale to szkoleniowy wątek przy okazji ma być. Będziemy wszyscy obserwować i zobaczymy, co wyrośnie. Na razie zdumiewa mnie, jak inaczej rosną te Borgiowe dzieci od Clarowych - inne proporcje po urodzeniu, jakby w innej kolejności im wszystko rosło. Takie same obawy miałam co do Diuny - u niej może nie z uszami, ale u niej bałam się sporą chwilę, że będzie długowłosa - nawet, jeśli ucho było tej samej wielkości, co u Fado, to nie było tego widać, bo połowa tonęła w sierści. Fado ma fenomenalnie króciutką sierść - przez to na pewno wszystko lepiej widać.
Chciałabym po prostu, żebyście się na tych moich kotach pouczyli, poobserwowali, jak się rozwijają, bo niejedno z Was jeszcze się będzie dokacać, a jak to zawsze Kesja podkreśla, słusznie zresztą, każdy kolejny kot to już większe wymagania, i większa świadomość wyboru. Na moich można się pouczyć, można popytać i poobgadywać.
Nie mam żadnego doświadczenia w tym kolorze, i tak jak bardzo pouczającą i ciekawą obserwacją był dla mnie rozwój Cześki, mojej pierwszej krótkowłosej liliowej koteczki, i dzięki Uli bardzo dużo się nauczyłam jeśli chodzi o ocenę koloru, faktury sierści , tak teraz patrzę z ciekawością na Fado.
Te wszystkie stękania nie mają żadnego wpływu na ocenę Fado jako takiego - podobnie, jak to kiedyś powiedziałam o Borgii, tak powtórzę i teraz - zostaje z nami, choćby miał być ostatnim kotem wystawy. Zrobiłam mu już nawet stronę, odnośnik do niej, i malutką galerię. Jest już tutejszy, i ani uszy, ani ogon (nad tym biadoli Bohdan), ani być może przydługi nosek (nad tym biadolą wszyscy oprócz Agnieszki) nie są w stanie tego zmienić. I kto wie, może pójdzie w ślady matki - w końcu gdy trzeba było podjąć decyzję co do Borgii, czy zostawiać, czy nie, miałam nawet telefony, niektóre od osób zajmujących się kotami, że może jednak ją sprzedać, bo uszy, bo sierść, bo jakaś taka niewyraźna... Powiedziałam wtedy, że może i niewyraźna, ale moje serce do niej należy, i zostaje, i tak samo będzie tutaj, bo i tutaj serce mówi mi, że tak ma być. A sercu nie należy się przeciwstawiać, bo człowiek jak go nie słucha, to sobie hoduje zawały A poza tym, jak już mi ta Borgia wyrosła, to i ostatnia się bynajmniej nie okazała, więc kto wie
Takie to są po prostu rozterki początkującego hodowcy, z niewieloma jeszcze kotami na koncie... A i ci bardzo doświadczeni często zaskakiwani są przez rozwój swoich kociąt, kiepski u tych, które zapowiadały się bardzo dobrze, i rozkwit u tych, które poszły "na kolanka", bo jakieś takie niewyraźne... Więc uczmy się dalej
Jutro wychodzę dopiero ok. południa, może uda mi się zrobić zdjęcia przy dziennym świetle. Jeśli nie, to na następną porcję będziecie musieli poczekać do piątku albo soboty...
Chciałabym po prostu, żebyście się na tych moich kotach pouczyli, poobserwowali, jak się rozwijają, bo niejedno z Was jeszcze się będzie dokacać, a jak to zawsze Kesja podkreśla, słusznie zresztą, każdy kolejny kot to już większe wymagania, i większa świadomość wyboru. Na moich można się pouczyć, można popytać i poobgadywać.
Nie mam żadnego doświadczenia w tym kolorze, i tak jak bardzo pouczającą i ciekawą obserwacją był dla mnie rozwój Cześki, mojej pierwszej krótkowłosej liliowej koteczki, i dzięki Uli bardzo dużo się nauczyłam jeśli chodzi o ocenę koloru, faktury sierści , tak teraz patrzę z ciekawością na Fado.
Te wszystkie stękania nie mają żadnego wpływu na ocenę Fado jako takiego - podobnie, jak to kiedyś powiedziałam o Borgii, tak powtórzę i teraz - zostaje z nami, choćby miał być ostatnim kotem wystawy. Zrobiłam mu już nawet stronę, odnośnik do niej, i malutką galerię. Jest już tutejszy, i ani uszy, ani ogon (nad tym biadoli Bohdan), ani być może przydługi nosek (nad tym biadolą wszyscy oprócz Agnieszki) nie są w stanie tego zmienić. I kto wie, może pójdzie w ślady matki - w końcu gdy trzeba było podjąć decyzję co do Borgii, czy zostawiać, czy nie, miałam nawet telefony, niektóre od osób zajmujących się kotami, że może jednak ją sprzedać, bo uszy, bo sierść, bo jakaś taka niewyraźna... Powiedziałam wtedy, że może i niewyraźna, ale moje serce do niej należy, i zostaje, i tak samo będzie tutaj, bo i tutaj serce mówi mi, że tak ma być. A sercu nie należy się przeciwstawiać, bo człowiek jak go nie słucha, to sobie hoduje zawały A poza tym, jak już mi ta Borgia wyrosła, to i ostatnia się bynajmniej nie okazała, więc kto wie
Takie to są po prostu rozterki początkującego hodowcy, z niewieloma jeszcze kotami na koncie... A i ci bardzo doświadczeni często zaskakiwani są przez rozwój swoich kociąt, kiepski u tych, które zapowiadały się bardzo dobrze, i rozkwit u tych, które poszły "na kolanka", bo jakieś takie niewyraźne... Więc uczmy się dalej
Jutro wychodzę dopiero ok. południa, może uda mi się zrobić zdjęcia przy dziennym świetle. Jeśli nie, to na następną porcję będziecie musieli poczekać do piątku albo soboty...
Witajcie,
Tym razem to ja postanowiłem napisać.
Najpierw muszę się poskarżyć. Ta Duża jest dla mnie niedobra. Wlewa mi do ucha jakieś okropności. Nosi mnie do takiego jednego, co mi potem w tym uchu grzebie, a na koniec mnie kłuje. Narzeka i marudzi, mówi, że jestem niedorozwinięty!
WCZORAJ NIE DAŁA MI JEŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Powiedziała, że dość tego maminsynkowania, cokolwiek to znaczy, i że mam zacząć się inaczej odżywiać. No ja bardzo chętnie, może być na przykład więcej mleka, ale ona nie, ona te kulki ohydne. No to ja plułem ile się dało. To potem przyniosła coś innego, mokre było, ale nie mleko, więc strasznie płakałem. Zawsze, jak płakałem, to mi dawała więcej, ale wczoraj nie. Coś mówiła o jakimś przysychaniu brzucha do krzyża albo może odwrotnie, i że umrę z głodu. Jak dalej nie chciałem tego mokrego, TO ONA OTWORZYŁA MI PYSZCZEK I WCISNĘŁA!!!!!!!!!!!!!!! Normalnie palcem, popchnęła i powiedziała, że nic innego nie dostanę. Normalnie byłem bardzo dzielny i plułem ile wlezie, ale jak mi wcisnęła drugą porcję, to nawet połknąłem, i nawet jakoś tak... No głupio mi się trochę zrobiło, jak znowu wepchnęła (coś o jakichś gęsiach przy tym krzyczała, okropna była po prostu), to tak niby poplułem, ale połknąłem, i chyba to nie był taki zły pomysł. Potem już prawie nie plułem, tylko nie mogłem tak się od razu poddać, to sam pyszczydła nie otwierałam, pomyślałem, że jak jest taka, to niech się pomęczy. Ale szczerze mówiąc, dobre to było, i tak niby plując i nie otwierając pyszczka zjadłem całkiem sporo, aż mi się brzuch zrobił jak piłka Nie wiem, czy już jak ta gęś wyglądałem, co to o niej wspominała, ale była taka zadowolona, jak wtedy, jak pierwszy raz qpę do kuwety zrobiłem. A potem, jak odpocząłem, DAŁA MI WIELKĄ PORCJĘ MOJEGO UKOCHANEGO MLEKA!
Dziś rano jak tylko wstała, zaraz się poderwałem - ja zawsze słyszę, jak ona się rusza, i od razu zaczynam płakać, bo wtedy szybciej się mną zajmuje, nie robi sobie herbaty ani się nawet nie ubiera, tylko zaraz leci po mleko. Dziś też od razu poleciała, ale przyszła z tym mokrym. Byłem taki zachwycony! Tylko nie wiem, czego ona chce, jak mi stawia to dziwne jedzenie przed nosem, powąchałem, ale głodny byłem dalej. Na szczęście Ona czasami ma nawet przebłyski jakiegoś myślenia, wzięła mnie na kolana, jak przy mleku, i na palcu zaczęła mi podawać po kawałeczku. Dziś już się nie kłóciłem, tylko wciągałem jak odkurzacz podobno, było bardzo dobre jedzonko i brzuch mi się zrobił znów jak balonik Ona zachwycona jak nie wiem co, znowu coś zaczęła krzyczeć, że się spóźni do pracy czy coś w tym rodzaju, i pobiegła. Ale słyszałem, jak potem zadzwoniła, i powiedziała temu Większemu Od Niej, żeby nie zapomniał dać mi mleka - chyba jednak trochę mnie lubi...
Mówi, że już coraz ładniej wyglądam, i że jestem fajny, najbardziej lubię, jak się ze mną bawi, a potem pozwala mi na kolanach zasnąć. Ten Większy Od Niej jest też super, z nim mogę poleżeć i się pobić, i z nim też mogę spać. Z ta Mniejszą też, ta Mniejsza strasznie dużo mnie nosi i ściska, ale to też lubię. Ta włochata już mnie nie myje, i trochę jestem zaniedbany, bo samemu jeszcze nie bardzo mi wychodzi, za to bez przerwy na mnie napada, jakbym jakąś myszką do polowania był. Jeszcze nie bardzo wiem, co z tym zrobić, ale coś wymyślę
Ta duża zrobiła mi dziś jedno zdjęcie:
Pozdrawiam Was wszystkich!
______________________________________________________________
Tym razem to ja postanowiłem napisać.
Najpierw muszę się poskarżyć. Ta Duża jest dla mnie niedobra. Wlewa mi do ucha jakieś okropności. Nosi mnie do takiego jednego, co mi potem w tym uchu grzebie, a na koniec mnie kłuje. Narzeka i marudzi, mówi, że jestem niedorozwinięty!
WCZORAJ NIE DAŁA MI JEŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Powiedziała, że dość tego maminsynkowania, cokolwiek to znaczy, i że mam zacząć się inaczej odżywiać. No ja bardzo chętnie, może być na przykład więcej mleka, ale ona nie, ona te kulki ohydne. No to ja plułem ile się dało. To potem przyniosła coś innego, mokre było, ale nie mleko, więc strasznie płakałem. Zawsze, jak płakałem, to mi dawała więcej, ale wczoraj nie. Coś mówiła o jakimś przysychaniu brzucha do krzyża albo może odwrotnie, i że umrę z głodu. Jak dalej nie chciałem tego mokrego, TO ONA OTWORZYŁA MI PYSZCZEK I WCISNĘŁA!!!!!!!!!!!!!!! Normalnie palcem, popchnęła i powiedziała, że nic innego nie dostanę. Normalnie byłem bardzo dzielny i plułem ile wlezie, ale jak mi wcisnęła drugą porcję, to nawet połknąłem, i nawet jakoś tak... No głupio mi się trochę zrobiło, jak znowu wepchnęła (coś o jakichś gęsiach przy tym krzyczała, okropna była po prostu), to tak niby poplułem, ale połknąłem, i chyba to nie był taki zły pomysł. Potem już prawie nie plułem, tylko nie mogłem tak się od razu poddać, to sam pyszczydła nie otwierałam, pomyślałem, że jak jest taka, to niech się pomęczy. Ale szczerze mówiąc, dobre to było, i tak niby plując i nie otwierając pyszczka zjadłem całkiem sporo, aż mi się brzuch zrobił jak piłka Nie wiem, czy już jak ta gęś wyglądałem, co to o niej wspominała, ale była taka zadowolona, jak wtedy, jak pierwszy raz qpę do kuwety zrobiłem. A potem, jak odpocząłem, DAŁA MI WIELKĄ PORCJĘ MOJEGO UKOCHANEGO MLEKA!
Dziś rano jak tylko wstała, zaraz się poderwałem - ja zawsze słyszę, jak ona się rusza, i od razu zaczynam płakać, bo wtedy szybciej się mną zajmuje, nie robi sobie herbaty ani się nawet nie ubiera, tylko zaraz leci po mleko. Dziś też od razu poleciała, ale przyszła z tym mokrym. Byłem taki zachwycony! Tylko nie wiem, czego ona chce, jak mi stawia to dziwne jedzenie przed nosem, powąchałem, ale głodny byłem dalej. Na szczęście Ona czasami ma nawet przebłyski jakiegoś myślenia, wzięła mnie na kolana, jak przy mleku, i na palcu zaczęła mi podawać po kawałeczku. Dziś już się nie kłóciłem, tylko wciągałem jak odkurzacz podobno, było bardzo dobre jedzonko i brzuch mi się zrobił znów jak balonik Ona zachwycona jak nie wiem co, znowu coś zaczęła krzyczeć, że się spóźni do pracy czy coś w tym rodzaju, i pobiegła. Ale słyszałem, jak potem zadzwoniła, i powiedziała temu Większemu Od Niej, żeby nie zapomniał dać mi mleka - chyba jednak trochę mnie lubi...
Mówi, że już coraz ładniej wyglądam, i że jestem fajny, najbardziej lubię, jak się ze mną bawi, a potem pozwala mi na kolanach zasnąć. Ten Większy Od Niej jest też super, z nim mogę poleżeć i się pobić, i z nim też mogę spać. Z ta Mniejszą też, ta Mniejsza strasznie dużo mnie nosi i ściska, ale to też lubię. Ta włochata już mnie nie myje, i trochę jestem zaniedbany, bo samemu jeszcze nie bardzo mi wychodzi, za to bez przerwy na mnie napada, jakbym jakąś myszką do polowania był. Jeszcze nie bardzo wiem, co z tym zrobić, ale coś wymyślę
Ta duża zrobiła mi dziś jedno zdjęcie:
Pozdrawiam Was wszystkich!
______________________________________________________________
- Ania i Krzyś
- Posty: 362
- Rejestracja: 23 lis 2008, 22:01
- Kontakt: