Meldujemy się po weekendzie spędzonym na wsi!
Kicia przez całą drogę byłą przerażona. Dobrze, że transporter mamy duży to się zakopała gdzieś pod kocyk i ani drgnęła, ani jęknęła, normalnie nic. Na miejscu bidulka przyjęła pozycję gąsienicy i tak czołgając się zwiedzała nowy lokal. Na szczęście po godzinie wszystko wróciło do normy, obskoczyła wszystkie kąty wymiatając teściowej kurze. Uśmiałam się gdy weszła na parapet popatrzeć przez okno a tu.... <shock> jakiś inny widok - gały prawie z orbit jej wylazły <lol>
Ale cały czas była grzeczna, nie miałczała, nic nie zrzuciła, upolowała kilka pająków no i rozkochała w sobie resztę rodziny <mrgreen>
Oczywiście droga powrotna wyglądała tak samo, a w domku, już na swoim terytorium znowu jakoś dziwnie przez chwilę się zachowywała, do misek podchodziła, gdyby nie były jej, ale po chwili zaskoczyła, że jest u siebie.
Uff, na szczęście już po wszystkim, biedna mała tyle stresu przez nas miała
A na święta chciałam ją zabrać do rodziców... na razie o tym nie myślę bo to 600km ode mnie...