Lucek, Leoś i Jadwinia
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Hann, trzymaj się i nie zamartwiaj.
Mimo wszystko Lucek poradził sobie, nigdzie nie uciekł w szalonym pędzie, tylko siedział przy domu i czekał na was.Wszystko dobrze się skończyło.
Mimo wszystko Lucek poradził sobie, nigdzie nie uciekł w szalonym pędzie, tylko siedział przy domu i czekał na was.Wszystko dobrze się skończyło.
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Dziękuję dziewczyny Cieszę się że jesteście. Bardzo.
Bardzo go doceniam. Nie tylko w tak ekstremalnej sytuacji, na codzień też, to po prostu mądry kotmagdaita pisze:Lucek poradził sobie, nigdzie nie uciekł w szalonym pędzie, tylko siedział przy domu i czekał na was.
To nie tylko różnica między facetem a damą, ale też między 7.200 i 3.200 <lol> Lucek zdecydował się upodobnić budową do buldoga angielskiego i takiej wersji uparcie się trzyma Masz rację, ma coś z Vito Corleone <mrgreen> Największy, najcięższy, najstarszy, Leoś i Jadwinia mają wobec niego naprawdę duży szacunek. Jak mają jedno piórko do zabawy i w pokoju są tylko Leoś i Jadwiga to albo walczą o piórko do upadłego, albo bawią się nim we dwójkę. Jeśli piórkiem bawi się Lucek, leżą obok bez ruchu, nie spuszczają z piórka oka, ale żadne z nich nawet nie drgnie. Po prostu szef się bawi, nie można przeszkadzać <lol>Aga L. pisze:Jeszcze raz (dobra, jeszcze kilka razy <lol> ) popatrzyłam na zdjęcia i zwróciłam uwagę na pewną różnicę między facetem a damą. Widzicie ułożenie przednich łapek? Lucek rozwalony jak nie przymierzając szef włoskiej mafii a Jadwinia łapki elegancko jedna przy drugiej <rotfl>
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
O rany, historia mrożąca krew w żyłach, ku przestrodze wszystkim. Mogę się tylko domyślać co przeżyliście! Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło
Biedny Lucek, jaki on musiał być przestraszony.... Ale wygląda już, że wrócił do formy, to najważniejsze
Biedny Lucek, jaki on musiał być przestraszony.... Ale wygląda już, że wrócił do formy, to najważniejsze
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Ciesze sie ze wszysko dobrze sie skonczyło, kamien z serduszka spadł. <ok>
Miziaki dla wszystkich misiów a w szczególności dla Lucka
Miziaki dla wszystkich misiów a w szczególności dla Lucka
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
No wiadomo! Sze(ry)f jest tylko jeden <mrgreen>Hann pisze: (...) Jeśli piórkiem bawi się Lucek, leżą obok bez ruchu, nie spuszczają z piórka oka, ale żadne z nich nawet nie drgnie. Po prostu szef się bawi, nie można przeszkadzać <lol>
- Agnieszka7714
- Posty: 2450
- Rejestracja: 25 paź 2010, 09:42
- Płeć: kobieta
- Skąd: Wrocław
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
O rajuśku, Haniu, strasznie Ci współczuję. Musiałaś umierać z przerażenia. I nie pisz takich głupot, że to Twoja wina, kot to jednak kot i uwielbia wszędzie zaglądać, wychodzić i wciskać się w najmniejsze dziurki. Wcześniej czy później tak musiało się stać tym bardziej, że potrafił wychodzić za drzwi. Tym razem poszedł trochę dalej. Mam dwóch uciekinierów w domu i już kilka razy ganiałam za nimi po klatce. Pomimo strachu nadal wyłażą. Teraz już wiesz na co stać Lucuśka i pomimo, że się boi to może powtórzyć eskapadę. Trzymaj się cieplutko i już nie zamartwiaj.
- maga
- Hodowca
- Posty: 3486
- Rejestracja: 22 paź 2009, 09:07
- Hodowla: KRABRIKA*Pl
- Płeć: kobieta
- Skąd: Kraków
- Kontakt:
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Takie zagubienie kota to straszne przeżycie, wiem bo mnie sie Hana kiedyś zagubiła.
Uciekła po prostu na klatke w momencie gdy teściowe wczesnie rano przyszli, a ja spałam.
Zorientowałam sie gdy 2 godziny później wychodziłam z domu i policzyłam koty.
Zawsze to robie jakos tak co jakiś czas je licze. Zawsze mam stracha, że któreś cos wymysli i wybierze sie na zwiedzanie.
na całe szczęscie u Was historia skończyla sie dobrze i nigdy więcej takich wrażeń.
Ale pewnie od teraz będziesz miała to co ja ...kolejno odlicz w każdym momencie gdy kota dłużej nie widzisz
Uciekła po prostu na klatke w momencie gdy teściowe wczesnie rano przyszli, a ja spałam.
Zorientowałam sie gdy 2 godziny później wychodziłam z domu i policzyłam koty.
Zawsze to robie jakos tak co jakiś czas je licze. Zawsze mam stracha, że któreś cos wymysli i wybierze sie na zwiedzanie.
na całe szczęscie u Was historia skończyla sie dobrze i nigdy więcej takich wrażeń.
Ale pewnie od teraz będziesz miała to co ja ...kolejno odlicz w każdym momencie gdy kota dłużej nie widzisz
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Współczuję Hann i podejrzewam co przeżyłaś. Nam ostatnio też Chudy czmychnął z domu, pisałam o tym u siebie. Zorientowaliśmy sie szybko ale strachu było sporo. Teraz gdy znika mi z oczu, robię akcję panika i latam i go szukam. Wołam, trzepię puszką z karmą a ten dziad siedzi sobie np. beztrosko za zasłonką i nawet nosa nie wychyli. Pewnie ma ze mnie wielki ubaw, siedzi, patrzy i myśli- lataj babo, lataj a ja się pośmieję.
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
U nas niedawno było podobnie, byliśmy pewni że kot nam wypadł z okna <strach> Ponad godzina szukania po osiedlu, płacz, lament, obłęd w oczach.manita pisze:Współczuję Hann i podejrzewam co przeżyłaś. Nam ostatnio też Chudy czmychnął z domu, pisałam o tym u siebie. Zorientowaliśmy sie szybko ale strachu było sporo. Teraz gdy znika mi z oczu, robię akcję panika i latam i go szukam. Wołam, trzepię puszką z karmą a ten dziad siedzi sobie np. beztrosko za zasłonką i nawet nosa nie wychyli. Pewnie ma ze mnie wielki ubaw, siedzi, patrzy i myśli- lataj babo, lataj a ja się pośmieję.
A zgaga mała siedziała za szafką w kuchni.
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Do tej pory liczyłam tylko co czas jakiś, ale teraz nic tylko liczę. I sobie myślę, że w sumie dobrze, że nie mam wymarzonego domu z ogrodem, bo wtedy godzinę dziennie bym pewnie spędzała na zaglądaniu we wszystkie kąty. A tak... kwadrans i oblecę. W życiu trzeba szukać plusów <mrgreen>maga pisze:Ale pewnie od teraz będziesz miała to co ja ...kolejno odlicz w każdym momencie gdy kota dłużej nie widzisz
Jadziulka, moje nieuczesane puchaciątko <zakochana>
Jadwinia rozkochała w sobie naszego pana doktora <mrgreen> Wypatrzył ją w poczekalni, gdzie spokojnie siedząc na kolanach czekała na wizytę u fryzjera, celem pozbycia się kłaczków. Aż się zatrzymał w miejscu, zawrócił i "Ekh... hm... ja może zaproszę do gabinetu? tak przy okazji obejrzę kotka?". No to poszłam, myśląc po drodze że skoro się nie zapisywałam to mam nadzieję, że bezpłatnie będzie oglądał <mrgreen> Wziął na ręce, Jadwinię niestety, nie mnie <lol> pocałował wprost między oczka długo, no dłuuugo jakoś i mówi "Musi zostać". "Musi zostać?!". "No musi, na obserwację... sprawa jest poważna... na dwa tygodnie...co najmniej..." <lol>