Moje kotki chcą chyba żebym dostała zawału serca!
Od przebudzenia dzisiaj rano coś mi nie pasowało. Pojawił się miauczący Mrozek, ale ani widu ani słychu Myszki. Dodam, że zawsze miaucząco podchodzą od momentu zadzwonienia budzika. Ale lekko jeszcze śpiąca, przeszłam normalnie do porządku poranka. Jednak w trakcie jedzenia śniadania zaniepokoiłam się, że nie ma przymilacza porannego domagającego się miziania. Po przejrzeniu całego mieszkania okazało się, że brakuje Myszki! Dodatkowo okazało się, że narzeczony nie zamknął jakimś cudacznym cudem drzwi wejściowych od mieszkania. Poleciałam na sam dół w poszukiwaniu Myszki, jednak nigdzie jej nie było, stopień paniki już chyba był na poziomie 8/10. W trakcie powrotu na czwarte piętro spotkałam sąsiada, który uprzejmie się mnie spytał: "Szuka pani kotka?" (chyba moja koszula nocna i wyraz twarzy wskazywały, że coś jest nie tak), a potem dodał: "Nie widzi go pani?". Aaa Myszka siedziała w kwiatku, biedna spanikowana. Okazało się, że Mrozio też wybrał się na wycieczkę na klatkę, ale sam wrócił, Myszka niestety myślała, że mieszkamy piętro niżej i tam drapała drzwi, ale że nikt jej nie otworzył to schowała się w kwiatku.
Tyle strachu z samego rana w poniedziałek <strach>
Ale na szczęście oba robaki są w domu. A ja przynajmniej jestem już na pełnych obrotach :-)
<strach>
Oj wiem co czujesz, ile razy ja myślałam, że któryś z kotów wyszedł z domu i z obłędem w oczach biegałam po klatce schodowej, tylko u mnie zazwyczaj okazywało się, że sprawca zamieszania spał gdzieś schowany w szafie, za szafą, pod łóżkiem....Ale poziom stresu ten sam. Nie ma to jak panika. <strach>
Mam nadzieję, że Myszka na tyle się wystraszyła, że nie będzie chciała więcej zwiedzać drugiej strony drzwi
Dobrze, że szybko się odnalazła, bo ostatnio i tak już Mrozek mi tyle stresu dodał, że wystarczy jak na jeden tydzień.
A koszula nocna nie była zbyt kusa więc sąsiad nie miał specjalnych porannych widoków
Witam serdecznie ,i od razu mówię już kocham Twoje koty , to są maści które kocham uwielbiam i o których marze , wspaniałe masz koty <serce> <zakochana>
Od ich wspólnej ucieczki zauważam poprawę stosunków pomiędzy nimi. Potrafią nawet na jakieś 15 sekund usiąść na tym samym fotelu
Swoją drogą poprawa nastąpiła po kastracji Mrozia, która niestety ujawniła problemy zdrowotne Mrozio niestety miał bardzo duże problemy z oddychaniem - okazało się, że miał obrzęk płuc, i do tego jeszcze wyszło, że już ma lekką kardiomiopatię. Moje małe biedactwo. Na szczęście problemy z oddychaniem przeszły - biały miał tlenoterapię i inne leki. Teraz jest nareszcie taki jak przed kastracją, czyli małą przykleją. Czy Wy też macie takie przygody z koteczkami ? (Dodam, że Mrozio ma jeszcze problem z ropiejącymi oczkami i uszami).