Borgia, Arabica, Fado, Gatta, Negra, Raya, Ori, Perla, Vesper, Django, Ina, Bunia, Queenie, Junior i Kokido
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Re: Wątek dla "Starych"
Żeby nie było ścigania i tutaj Moje Brzydalki
Bunia składa się w tej chwili jedynie z oczu i uszu, ma za to najcudowniejszy charakter z całej trójki, najczęściej mamy ochotę ją wyrzucić, nie rozumiem, jak mogłam ją zostawić Wygląda jak chart, zachowuje się jak chart, jest gibka jak pantera, szykuje mi się Perla 2 Mruczy, przytula się, nie przyjmuje odmowy, jak przyjdzie się głaskać, to mamy głaskać, i nie ma zmiłuj ani żadnego innego wyjścia. Mała terrorystka, słodka i chwytająca za serce na każdym kroku
Queenie zaskakuje miło swoim rozwojem, urodziła się z niemal prostym profilem, a bardzo ładnie się wysklepia, to chyba pierwszy u mnie przypadek żeby czoło aż tak się poprawiło. Kufa została, jest mocna i szeroka, całość psuje trochę mocny pinch, ale jeszcze nie wszystko stracone, mamy ciągle sporo czasu, i może wszystko się wygładzi. Miała najtrudniejszy ze wszystkich charakter, w takim sensie że bardzo delikatna jest, uczy się dopiero różnych rzeczy, które Bunia dostała w genach.
Ina zaczyna wracać do swoich proporcji, powoli wychodzi z okresu "rozjazdu", zaczyna się zaokrąglać i wygładzać (mam na myśli głowę, bo ciało to ma już dawno zaokrąglone tak, że starczyłoby na trzy Bunie ). Bardzo przytulna, ale też najbardziej z całej trójki wie, czego chce, a jeszcze bardziej, czego nie chce
Wszystkie dziewczyny mają fantastyczne ciała, cieszę się, że udało się utrzymać umięśniony charakter, który tak mnie urzekł w Arabice. Nawet szczurkowata Bunia ciąży w ręce, to nie są "powietrzne" kotki w stylu Clary czy Borgii.
To na razie musi Wam wystarczyć
Bunia składa się w tej chwili jedynie z oczu i uszu, ma za to najcudowniejszy charakter z całej trójki, najczęściej mamy ochotę ją wyrzucić, nie rozumiem, jak mogłam ją zostawić Wygląda jak chart, zachowuje się jak chart, jest gibka jak pantera, szykuje mi się Perla 2 Mruczy, przytula się, nie przyjmuje odmowy, jak przyjdzie się głaskać, to mamy głaskać, i nie ma zmiłuj ani żadnego innego wyjścia. Mała terrorystka, słodka i chwytająca za serce na każdym kroku
Queenie zaskakuje miło swoim rozwojem, urodziła się z niemal prostym profilem, a bardzo ładnie się wysklepia, to chyba pierwszy u mnie przypadek żeby czoło aż tak się poprawiło. Kufa została, jest mocna i szeroka, całość psuje trochę mocny pinch, ale jeszcze nie wszystko stracone, mamy ciągle sporo czasu, i może wszystko się wygładzi. Miała najtrudniejszy ze wszystkich charakter, w takim sensie że bardzo delikatna jest, uczy się dopiero różnych rzeczy, które Bunia dostała w genach.
Ina zaczyna wracać do swoich proporcji, powoli wychodzi z okresu "rozjazdu", zaczyna się zaokrąglać i wygładzać (mam na myśli głowę, bo ciało to ma już dawno zaokrąglone tak, że starczyłoby na trzy Bunie ). Bardzo przytulna, ale też najbardziej z całej trójki wie, czego chce, a jeszcze bardziej, czego nie chce
Wszystkie dziewczyny mają fantastyczne ciała, cieszę się, że udało się utrzymać umięśniony charakter, który tak mnie urzekł w Arabice. Nawet szczurkowata Bunia ciąży w ręce, to nie są "powietrzne" kotki w stylu Clary czy Borgii.
To na razie musi Wam wystarczyć
- Dorszka
- Administrator
- Posty: 6057
- Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Wrocław
- Kontakt:
Re: Wątek dla "Starych"
W Agilisowie mieliśmy swoją pierwszą poważną chorobę. Nie pierwsze poważne przejście, ale też z Inusią nie mieliśmy szansy na chorowanie, życie nas zaskoczyło i postawiło przed faktem dokonanym. Tym razem po raz pierwszy zaliczyłam szpitalowanie, kroplówki, walkę o powstrzymanie choroby, której źródeł do dziś do końca nie znamy.
Faduś dostał bardzo poważnej żółtaczki. Oczywiście w weekend Kiedy zobaczyłam w niedzielę dwa tygodnie temu, że nie ma się co łudzić, to nie jest sprawa koloru jego futra, tylko skóra pod futrem jest zażółcona, a śluzówki nie takie różowe jak zawsze, oczywiście wet, oczywiście niedziela, oczywiście moja pani niedostępna. Szczerze mówiąc nie wpadłam w panikę, żółtaczka to objaw, Fado nie miał temperatury, wypróżniał się normalnie, siusiał normalnie, w niedziele faktycznie odmawiał już jedzenia, to znaczy podchodził coś tam polizał, ale nie było to jedzenie w jego stylu. Nie było żadnych obrzęków, oddech spokojny, żadnych objawów nakazujących bieg na sygnale do nieznajomych lekarzy. Nie było też żadnych objawów bólowych ze strony brzucha jako takiego. Zaczęłam więc intensywne dopajanie, nakarmiłam ręcznie, przeczekaliśmy noc. W poniedziałek rano, gdy wstawiałam go do transportera, jak dla mnie był już pomarańczowy, i zaczęłam odczuwać pierwsze objawy paniki. Pani doktor obejrzała, zarządziła intensywne "płukanie" polegające na podawaniu codziennych kroplówek, do tego antybiotyk, steryd, zaczęłyśmy się zastanawiać nad przyczynami. Ja obstawiłam zatrucie, ale dla pani doktor nie wyglądało to na zatrucie - Fado ani razu nie zwymiotował, nie miał biegunki, po prostu nagle osłabł i zżółkł. Pobrałyśmy krew, zrobiłyśmy USG. Brzuch w porządku, nerki w porządku, trzustka idealnie, jedynie powiększony woreczek żółciowy i przewody, i naczynia wątrobowe. We krwi parametry trzustkowe i wszystkie inne w normie, trochę rozjechana morfologia, ale wyłapane wszystko w porę, i jedynie parametry wątrobowe poza skalą. Wirusowe zapalenie może? Ale leukocyty w normie...
Według mnie Fado zatruł się z powodu końcówki naszego remontu. Końcówka polegała na położeniu kafli a małym kawałku przedpokoju, zostawionym kiedyś "na lepsze czasy". Po rozmowach z ludzkimi lekarzami pracującymi na oddziałach zakaźnych, gdzie trafiają dzieci z żółtaczkami, obstawiamy klej do kafli. I nie chodzi o to, że Fado go zjadł, bo nie zjadł, a o wziewne zatrucie - lekarz powiedział, że to częsta przyczyna u niektórych dzieci, i że wtedy nie ma wymiotów, bo czynnik nie dostaje się do krwi droga pokarmową. Wirus jednak wykluczyliśmy, bo po pierwsze leukocyty, po drugie z Fado jest przecież jeszcze 7 kotek, i wszystkie są zdrowe. Ja biorę jeszcze pod uwagę stres związany z remontami, bo Fado jest na wszelkie zmiany BARDZO wrażliwy, ale remont kuchenny trwał długo, chyba 3 albo 4 tygodnie, zepchnął koty z ich normalnych ścieżek bardzo, i wszyscy znieśli go z godnością. Oczywiście trzydniowe zawirowanie mogło być przysłowiowym "gwoździem", kroplą przepełniającą kielich, ale jakoś zbyt gwałtownie i zbyt intensywnie to wszystko się stało.
Najważniejsze było ustalenie, czy nie ma mechanicznego zastoju żółci, kamieni, pisaku. Robiliśmy USG prawie codziennie, bo zażółcenie bardzo powoli ustępowało, wolniej niż się pani doktor spodziewała. Fado dostawał trochę ponad dzienną porcje płynów, a jednak wszystko "stało". Fado nie chciał jeść, karmiłam go ręcznie, bo chciałam, żeby jelita pracowały na lekkich obrotach, ale jednak pracowały. Dopajanie strzykawką, bo nie chciałam dochować się zaparć. Po pięciu dniach ponowne pobranie krwi, i telefon od mojej pani, w głosie słyszę, że jest załamana. Każe mi przyjechać w niedzielę na jeszcze jedno USG, morfologia wyrównała się idealnie, ale parametry wątrobowe poszybowały w górę, dwukrotnie niemal w stosunku do pierwszego badania sprzed pięciu dni. Ja ją uspokajam, że to zapewne tak być musi, bo przecież ta biedna wątroba nie daje rady przerobić tyle bilirubiny, kroplówki ją jedynie zbierają w większej ilości, ale wątroba i tak musi ją przerobić. Fado wyraźnie blednie, a raczej różowieje, i - co dla mnie ma znaczenie absolutnie ważne i kluczowe, chociaż jest niemierzalne w liczbach - po raz pierwszy od pięciu dni się umył. Przez pięć dni chodził z okrwawionymi od wenflonów łapami, których ja nie doczyszczałam, bo bo to był dla mnie jedyny mierzalny sygnał poprawy, kiedy łapki zostaną umyte. Pani doktor przerażona, bo za dwa dni ma wyjeżdżać na urlop, ja obiecuję co dwa dni wysyłać zdjęcia poglądowe
Faduś już w dobrej formie, na ostatnim USG we wtorek i przy podaniu zastrzyków prawie nas pogryzł , podwąchuje dziewczyny i chodzi za nimi, więc samopoczucie w normie Je już samodzielnie, chociaż mu nie ufam, i ręcznie, jak Kurczaka, dokarmiam dwa razy w ciągu dnia. Dopajam go w ilości ok. 150 ml dziennie, chociaż ładnie podchodzi do wody samodzielnie, ale nawodnienie jest kluczowe. Już na wtorkowym USG woreczek był wyraźnie mniejszy, zażólcenie prawie zeszło, ja co prawda wiem, gdzie jeszcze szukać ostatnich śladów, ale widać że wszystko się normuje. Badanie krwi dopiero jak wróci moja pani doktor z urlopu, co prawda wtedy mnie nie będzie, bo potrzebuję resetu dla siebie, i to jedno pobranie zostawię na głowie Bohdana
Faduś dostał bardzo poważnej żółtaczki. Oczywiście w weekend Kiedy zobaczyłam w niedzielę dwa tygodnie temu, że nie ma się co łudzić, to nie jest sprawa koloru jego futra, tylko skóra pod futrem jest zażółcona, a śluzówki nie takie różowe jak zawsze, oczywiście wet, oczywiście niedziela, oczywiście moja pani niedostępna. Szczerze mówiąc nie wpadłam w panikę, żółtaczka to objaw, Fado nie miał temperatury, wypróżniał się normalnie, siusiał normalnie, w niedziele faktycznie odmawiał już jedzenia, to znaczy podchodził coś tam polizał, ale nie było to jedzenie w jego stylu. Nie było żadnych obrzęków, oddech spokojny, żadnych objawów nakazujących bieg na sygnale do nieznajomych lekarzy. Nie było też żadnych objawów bólowych ze strony brzucha jako takiego. Zaczęłam więc intensywne dopajanie, nakarmiłam ręcznie, przeczekaliśmy noc. W poniedziałek rano, gdy wstawiałam go do transportera, jak dla mnie był już pomarańczowy, i zaczęłam odczuwać pierwsze objawy paniki. Pani doktor obejrzała, zarządziła intensywne "płukanie" polegające na podawaniu codziennych kroplówek, do tego antybiotyk, steryd, zaczęłyśmy się zastanawiać nad przyczynami. Ja obstawiłam zatrucie, ale dla pani doktor nie wyglądało to na zatrucie - Fado ani razu nie zwymiotował, nie miał biegunki, po prostu nagle osłabł i zżółkł. Pobrałyśmy krew, zrobiłyśmy USG. Brzuch w porządku, nerki w porządku, trzustka idealnie, jedynie powiększony woreczek żółciowy i przewody, i naczynia wątrobowe. We krwi parametry trzustkowe i wszystkie inne w normie, trochę rozjechana morfologia, ale wyłapane wszystko w porę, i jedynie parametry wątrobowe poza skalą. Wirusowe zapalenie może? Ale leukocyty w normie...
Według mnie Fado zatruł się z powodu końcówki naszego remontu. Końcówka polegała na położeniu kafli a małym kawałku przedpokoju, zostawionym kiedyś "na lepsze czasy". Po rozmowach z ludzkimi lekarzami pracującymi na oddziałach zakaźnych, gdzie trafiają dzieci z żółtaczkami, obstawiamy klej do kafli. I nie chodzi o to, że Fado go zjadł, bo nie zjadł, a o wziewne zatrucie - lekarz powiedział, że to częsta przyczyna u niektórych dzieci, i że wtedy nie ma wymiotów, bo czynnik nie dostaje się do krwi droga pokarmową. Wirus jednak wykluczyliśmy, bo po pierwsze leukocyty, po drugie z Fado jest przecież jeszcze 7 kotek, i wszystkie są zdrowe. Ja biorę jeszcze pod uwagę stres związany z remontami, bo Fado jest na wszelkie zmiany BARDZO wrażliwy, ale remont kuchenny trwał długo, chyba 3 albo 4 tygodnie, zepchnął koty z ich normalnych ścieżek bardzo, i wszyscy znieśli go z godnością. Oczywiście trzydniowe zawirowanie mogło być przysłowiowym "gwoździem", kroplą przepełniającą kielich, ale jakoś zbyt gwałtownie i zbyt intensywnie to wszystko się stało.
Najważniejsze było ustalenie, czy nie ma mechanicznego zastoju żółci, kamieni, pisaku. Robiliśmy USG prawie codziennie, bo zażółcenie bardzo powoli ustępowało, wolniej niż się pani doktor spodziewała. Fado dostawał trochę ponad dzienną porcje płynów, a jednak wszystko "stało". Fado nie chciał jeść, karmiłam go ręcznie, bo chciałam, żeby jelita pracowały na lekkich obrotach, ale jednak pracowały. Dopajanie strzykawką, bo nie chciałam dochować się zaparć. Po pięciu dniach ponowne pobranie krwi, i telefon od mojej pani, w głosie słyszę, że jest załamana. Każe mi przyjechać w niedzielę na jeszcze jedno USG, morfologia wyrównała się idealnie, ale parametry wątrobowe poszybowały w górę, dwukrotnie niemal w stosunku do pierwszego badania sprzed pięciu dni. Ja ją uspokajam, że to zapewne tak być musi, bo przecież ta biedna wątroba nie daje rady przerobić tyle bilirubiny, kroplówki ją jedynie zbierają w większej ilości, ale wątroba i tak musi ją przerobić. Fado wyraźnie blednie, a raczej różowieje, i - co dla mnie ma znaczenie absolutnie ważne i kluczowe, chociaż jest niemierzalne w liczbach - po raz pierwszy od pięciu dni się umył. Przez pięć dni chodził z okrwawionymi od wenflonów łapami, których ja nie doczyszczałam, bo bo to był dla mnie jedyny mierzalny sygnał poprawy, kiedy łapki zostaną umyte. Pani doktor przerażona, bo za dwa dni ma wyjeżdżać na urlop, ja obiecuję co dwa dni wysyłać zdjęcia poglądowe
Faduś już w dobrej formie, na ostatnim USG we wtorek i przy podaniu zastrzyków prawie nas pogryzł , podwąchuje dziewczyny i chodzi za nimi, więc samopoczucie w normie Je już samodzielnie, chociaż mu nie ufam, i ręcznie, jak Kurczaka, dokarmiam dwa razy w ciągu dnia. Dopajam go w ilości ok. 150 ml dziennie, chociaż ładnie podchodzi do wody samodzielnie, ale nawodnienie jest kluczowe. Już na wtorkowym USG woreczek był wyraźnie mniejszy, zażólcenie prawie zeszło, ja co prawda wiem, gdzie jeszcze szukać ostatnich śladów, ale widać że wszystko się normuje. Badanie krwi dopiero jak wróci moja pani doktor z urlopu, co prawda wtedy mnie nie będzie, bo potrzebuję resetu dla siebie, i to jedno pobranie zostawię na głowie Bohdana
Re: Wątek dla "Starych"
Fadusiu tatusiu kochany ale się wystraszyłam jak przeczytałam na wątku szkraba jedynaka
Trzymam mocno kciuki za Ciebie i Twoją Mamę
Zdrówko najważniejsze
Trzymam mocno kciuki za Ciebie i Twoją Mamę
Zdrówko najważniejsze
Re: Wątek dla "Starych"
Pani Dorotko trzymam kciuki za Fadusia i za Was wszystkich aby już było tylko lepiej i chłopak zdrowiał w oczach
Re: Wątek dla "Starych"
Trzymam kciuki Dorotko. Mi się żółtaczka u kota bardzo źle kojarzy.
Dobrze, że szybko wyłapałaś.
Dobrze, że szybko wyłapałaś.
Re: Wątek dla "Starych"
Fadusiu, nie chorujemy
- agniecha
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 1066
- Rejestracja: 15 mar 2015, 16:15
- Płeć: kobieta
- Skąd: Bydgoszcz
Re: Wątek dla "Starych"
Fadusiu zdrowiej chłopaku
Re: Wątek dla "Starych"
Dzielny Faduś , dobrze że choróbsko ustępuję i żeby było coraz lepiej.
- maga
- Hodowca
- Posty: 3486
- Rejestracja: 22 paź 2009, 09:07
- Hodowla: KRABRIKA*Pl
- Płeć: kobieta
- Skąd: Kraków
- Kontakt:
Re: Wątek dla "Starych"
Kciuków moc.