W niedzielę miśki miały atrakcję. Okazało się, że do komina wpadł nam wróbelek. Próbowałam go wyciągnąć z wyczystki komina, ale biedak się bał i mi bokiem uciekł. Przeleciał przez kuchnię nad głową Tobinka (jego mina bezcenna
![:lol:](./images/smilies/lol.gif)
) i poleciał do salonu, trochę stuknął o sufit i trafił na szczęście prosto w otwarte okno. Zanim się Tobi zorientował, żeby go upolować, to już go nie było.
Wieczorem za to siedzę na tarasie i widzę, że Tobi skrada się pomału do płotu, usiadł tam i wyciągał szyję, jak żyrafa. Myślałam, że pewnie dojrzał kota Emeta, już chciałam iść pilnować, żeby interweniować w razie czego, a tu z chaszczy wyłoniła się sarenka i sobie w najlepsze stała i skubała roślinki
![chyba_ty :mrgreen:](./images/smilies/mrgreen.gif)
Takiego stwora Tobinek jeszcze nie widział, więc był bardzo ciekawy co to takiego.