Lucek, Leoś i Jadwinia

Zapraszam do prezentacji Waszych kotów, wszelakiej maści, rasy i pochodzenia :)
Awatar użytkownika
elsa
Posty: 1811
Rejestracja: 07 wrz 2015, 15:43
Płeć: Kobieta
Skąd: Gdańsk

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: elsa »

To prawda, kocia jest nieprzeciętna, mąż również, o dziadku nie wspominając! Piękna z Was rodzinka i widać, że dobre fluidy rozsyłacie, a tym samym los się odwzajemnia i nawet w zamian takie oczywiste sygnały wysyła, hihi :kwiatek: wierzę, że decyzja jest trudna, chociaż faktycznie, może sytuacja sama się rozwiąże, gdy okaże się, że kocia ma właściciela, bo jak na niczyją wygląda bardzo dobrze <zakochana>
Awatar użytkownika
elwiska3
Agilisowy Rezydent
Posty: 5444
Rejestracja: 25 paź 2011, 15:27
Płeć: kobieta
Skąd: Dąbrowa Górnicza

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: elwiska3 »

Mago pisze:Hann a przyszło Ci do głowy, że ten kot miał dom, tylko był kotem wychodzącym... ?
Jest bardzo zadbany, nie wychudzony... tak myśl mnie naszła. Może warto rozwiesić ogłoszenia w okolicy szkoły, bo cholera wie, może ktoś za tym kotem łzy wylewa...
Sąsiadka rodziców ma pięknego rudego kota, wychodzącego, który jakiś czas temu zaginął, kobieta szukała i szukała, w końcu ktoś jej powiedział, że widział go w oknie w bloku parę uliczek dalej, i faktycznie! Zgarnęła go jakaś kobieta z ulicy, bo na tej ulicy był...
Mnie się zaraz Bolek od Fusion przypomina ...
Awatar użytkownika
Miss_Monroe
Moderator
Posty: 6546
Rejestracja: 24 lut 2012, 11:28
Płeć: Kobieta
Skąd: Warszawa/NY

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Miss_Monroe »

Mi też się wydaje, że to może być kotka wychodząca ze względu na to, że maluch jest zadbany.
Awatar użytkownika
ozon
Agilisowy Rezydent
Posty: 2239
Rejestracja: 18 lis 2013, 09:38
Płeć: kobieta
Skąd: Tajgówko Małe :)

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: ozon »

Wreszcie doczytałam, zresztą przy wydatnej pomocy Tajgi, bo spała mi na kolanach i nie było jak po dysk zewnętrzny sięgnąć, żeby pracę na jutro skończyć :-D

Mała cudowna <zakochana> ale pomysł z ogłoszeniami wydaje mi się znakomity, może za malutką ktoś rzeczywiście oczy wypłakuje.

A jeśli znaki są rzeczywiście znakami, to się dotychczasowy opiekun po prostu nie znajdzie :-D
Awatar użytkownika
Hann
Posty: 1634
Rejestracja: 11 paź 2011, 14:15
Płeć: K
Skąd: Warszawa

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Hann »

Dziewczyny, ogłoszenia już dawno są, bo przecież nie jestem wariatką, której mało 3 własnych kotów i poluje jeszcze na cudze ;-)) Poza tym wiem co czuje ktoś komu zaginął kot, bo przecież 2 lata temu zaginął mi Lucek i było to dla nas wszystkich przeżyciem strasznym...

Powiesiliśmy je w czwartek wieczorem w okolicach szkoły, bo wręcz jestem pewna, że mała jest "kotem wychodzącym". Tylko że kot wychodzący w naszej okolicy to prawie na pewno kot z gospodarstwa. Mieszkamy w miejscu, gdzie jeszcze 15 lat była wieś Zawady, teraz jest to część Wilanowa, a domy wiejskie przeplatają się z apartamentami. W tych nowych domach nikt kotów ani psów samych nie wypuszcza, w tych starych nikt ich nawet nie liczy. Koty nie są kastrowane i żyją sobie po prostu w stodołach, oborach, pod traktorami itd. Rolnicy nawet chyba za bardzo nie wiedzą ile tych kotów mają i czy w związku z tym któregoś nie brakuje. Sprawdzaliśmy też tablice ogłoszeń przy sklepach w okolicy, gdzie niestety większość ogłoszeń dotyczy zaginionych albo znalezionych zwierzaków, ale nikt jej nie szuka.

Staram się nie przyzwyczać do tego maleństwa za bardzo, ale łatwo nie jest :-) Mała jest słodka kiedy śpi, kiedy broi jest nie do wytrzymania <lol> Te nasze brytki to jednak straszne flegmatyki, w dodatku niesamowicie wybredne kulinarnie ;-)) Dla dzikiego kota nie ma rzeczy niejadalnej, walczy do upadłego o bułkę z masłem, ziemniaka smażonego z ostrym chiorizo, naleśnika i gotowaną fasolkę szparagową... Oczywiście nic z tego jej nie dajemy, uparcie nakładamy jej mokre dla kociąt, je też suchą karmę naszych kotów, a mimo to każdy nowy talerzyk z jedzeniem jest od razu celem jej intensywnych ataków :-) Tak jakby się chciała najeść na zapas...

Byłam z nią u weterynarza, wg pani doktor ma 3, góra 4 miesiące i jest kotem dzikim choć rzeczywiście bardzo zadbanym, ma tylko brudne łapki od chodzenia po ulicy, ale futerko, uszy, oczy są czyste, i najedzonym, bo waży już 2 kilogramy, co mnie zszokowało bo w porównaniu z moimi kotami wydaje się malutka i leciutka <mrgreen> Dzikim wg pani weterynarz dlatego, że podane w nagrodę za dzielność suche chrupki w mgnieniu oka zgarnęła pod siebie łapką. Podobno tak zachowuje się dziki kot, który nie pochyla się nad podanym jedzeniem bo a. wtedy ktoś mógłby być szybszy i mu zabrać, b. mógłby dostać w głowę. To że szybko i łapczywie je, też sugeruje że kot się boi że ktoś mu to zabierze.

Zobaczymy co będzie dalej. Na razie wczoraj dostała imię, Lotta (z ulicy Awanturników ;-)) ) choć wiemy że "jak coś nazwiesz to się od tego przyzwyczajasz" :(((( Ale dni mijają, my się przyzwyczajamy, nawet koty zaczęły się już z nią dzielić jedzeniem :-)
Awatar użytkownika
Hann
Posty: 1634
Rejestracja: 11 paź 2011, 14:15
Płeć: K
Skąd: Warszawa

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Hann »

yamaha pisze:Leb se dam uciac, ze fotka Dziadka Tolka z 1936 byla robiona w czwartek <gwiżdże> <gwiżdże> <gwiżdże> <gwiżdże>
A wiesz że to niewykluczone?! <lol> Niemożliwa jesteś <rotfl>
madziulam2 pisze:Fajny facet z tego Twojego męża!
Dziękuję Ci, nie przekażę, bo jeszcze mu sodówka odbije i się popsuje <lol> A poważnie, to ma parę minusów, jak każdy człowiek, ale jest raczej wspierający niż wkurzający <mrgreen> Dzisiaj mi napisał, pytając czy dalej nikt nie dzwonil, że "mentalnie się już do niego przyzwyczaiłem dzieci zapewne też" <oops>
elsa pisze:To prawda, kocia jest nieprzeciętna, mąż również, o dziadku nie wspominając! Piękna z Was rodzinka i widać, że dobre fluidy rozsyłacie, a tym samym los się odwzajemnia i nawet w zamian takie oczywiste sygnały wysyła, hihi :kwiatek: wierzę, że decyzja jest trudna, chociaż faktycznie, może sytuacja sama się rozwiąże, gdy okaże się, że kocia ma właściciela, bo jak na niczyją wygląda bardzo dobrze <zakochana>
Dziękuję, Elsa :kiss: Decyzja trudna, tym bardziej że cały czas niemożliwa do ostatecznego podjęcia, a takie zawieszenie jest bardzo stresujące... Ale wytrzymamy...
Awatar użytkownika
Sonia
Agilisowy Rezydent
Posty: 16876
Rejestracja: 11 mar 2010, 09:51
Płeć: K
Skąd: Orzesze

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Sonia »

Haniu jak się nic nie wydarzy i nikt się nie znajdzie, to najwyżej będziesz miała równowagę w stadzie: dwóch chłopów i dwie baby futrzaste <mrgreen>
Awatar użytkownika
Kasik
Agilisowy Rezydent
Posty: 5350
Rejestracja: 24 lip 2013, 22:49
Płeć: kobieta
Skąd: Szczecin

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Kasik »

Haniu, jakoś tak mam nadzieję, że ta maleńka zostanie u Was, bo gdzie będzie miała lepiej... <serce>
Chociaż widać, że kot jest zadbany i ktoś musiał go żywić, w jakiś sposób zadbać,
ale skoro nikt jej nie szuka, to nie był to raczej odpowiedzialny opiekun <hm>
Awatar użytkownika
Dominikana
Posty: 1155
Rejestracja: 21 sie 2014, 16:31
Płeć: Kobieta
Skąd: Jelcz-Laskowice

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Dominikana »

Haniu masz przeogromne serducho i wspaniałego męża :-) Coś mi się wydaje, że ta znajdka mała jest Ci pisana :-)
Awatar użytkownika
Hann
Posty: 1634
Rejestracja: 11 paź 2011, 14:15
Płeć: K
Skąd: Warszawa

Re: Lucek, Leoś i Jadwinia

Post autor: Hann »

Kasik pisze:skoro nikt jej nie szuka, to nie był to raczej odpowiedzialny opiekun <hm>
Ja w ogóle jestem zdania, że pozwalanie na wychodzenie kotu czy psu mieszkającemu w mieście jest nieodpowiedzialne. To po prostu nie jest bezpieczne.

Opowiem Wam dwie historie. Jako dziecko miałam suczkę, może śmieszną z wyglądu, bo była mieszańcem wyżła niemieckiego i cocker spaniela, przez co wyglądała jak krótkowłosy spaniel, ale o przekochanym serduszku <serce> Nie był to pies wychodzący sam, ale często na spacerach biegający bez smyczy, w miejscach które wydawały nam się bezpieczne. Kiedyś wybraliśmy się do lasu, uliczkami między domkami, potem powrót tymi samymi uliczkami i nagle zdaliśmy sobie sprawę, że Samba nie przychodzi na wołanie. Wzięłam z Mamą rowery i jeździłyśmy aż do zmroku, w końcu z daleka usłyszałyśmy wycie psa, dochodzące z jednej z posesji. Dzwoniłam do furtki, nikt nie otwierał, więc przelazłam górą przez bramę (miało się kiedyś te naście lat <mrgreen> teraz wyglądałoby to tragiczno-komicznie <lol> ). Okazało się że moja sunia wpadła do pustego basenu, czyli wielkiej wybetonowanej dziury w ziemi, z której nie miała się jak wydostać, chociaż bardzo próbowała po stojących tam drewnianych sankach... Skończyło się dobrze. Ale jakby się skończyło gdyby była psem samowchodzącym? Skąd właściciel wiedziałby gdzie mniej więcej jej szukać? A posesja wyglądała na opuszczoną, i te sanki w lecie w pustym basenie... Raczej długo by się tam nikt nie pojawił.

Druga historia zdarzyła się w tym roku. Niedaleko mojego domu, przy ulicy Vogla, jest sklep ogrodniczy. Mieszkał tam kot, Prezes, piękny, wielki kocur, który nocował w pokoju swojej pani, w budynku SGGW obok, a w dzień chodził po alejkach sklepu ogrodniczego. Uwielbiali go chyba wszyscy Klienci sklepu, a na pewno każdy go znał. Kupując rośliny na wiosnę zauważyłam, że go nie ma. Okazało się, że wieczorem, po zmroku już chciał przejść na drugą stronę Vogla, czekał na swoją panią, wpadł pod samochód ;-( Powiedziała mi, że umarł z miłości do niej :((((

Rozumiem Mago, że Pani o której piszesz, wylewała łzy za swoim kotem, nie rozumiem wypuszczania zwierząt w mieście. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że to się zawsze skończy szczęśliwym powrotem.
Zablokowany