![kwiatek :kwiatek:](./images/smilies/aniflowe.gif)
Lucek, Leoś i Jadwinia
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
To prawda, kocia jest nieprzeciętna, mąż również, o dziadku nie wspominając! Piękna z Was rodzinka i widać, że dobre fluidy rozsyłacie, a tym samym los się odwzajemnia i nawet w zamian takie oczywiste sygnały wysyła, hihi
wierzę, że decyzja jest trudna, chociaż faktycznie, może sytuacja sama się rozwiąże, gdy okaże się, że kocia ma właściciela, bo jak na niczyją wygląda bardzo dobrze <zakochana>
![kwiatek :kwiatek:](./images/smilies/aniflowe.gif)
- elwiska3
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5444
- Rejestracja: 25 paź 2011, 15:27
- Płeć: kobieta
- Skąd: Dąbrowa Górnicza
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Mnie się zaraz Bolek od Fusion przypomina ...Mago pisze:Hann a przyszło Ci do głowy, że ten kot miał dom, tylko był kotem wychodzącym... ?
Jest bardzo zadbany, nie wychudzony... tak myśl mnie naszła. Może warto rozwiesić ogłoszenia w okolicy szkoły, bo cholera wie, może ktoś za tym kotem łzy wylewa...
Sąsiadka rodziców ma pięknego rudego kota, wychodzącego, który jakiś czas temu zaginął, kobieta szukała i szukała, w końcu ktoś jej powiedział, że widział go w oknie w bloku parę uliczek dalej, i faktycznie! Zgarnęła go jakaś kobieta z ulicy, bo na tej ulicy był...
- Miss_Monroe
- Moderator
- Posty: 6546
- Rejestracja: 24 lut 2012, 11:28
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Warszawa/NY
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Mi też się wydaje, że to może być kotka wychodząca ze względu na to, że maluch jest zadbany.
- ozon
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 2239
- Rejestracja: 18 lis 2013, 09:38
- Płeć: kobieta
- Skąd: Tajgówko Małe :)
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Wreszcie doczytałam, zresztą przy wydatnej pomocy Tajgi, bo spała mi na kolanach i nie było jak po dysk zewnętrzny sięgnąć, żeby pracę na jutro skończyć
Mała cudowna <zakochana> ale pomysł z ogłoszeniami wydaje mi się znakomity, może za malutką ktoś rzeczywiście oczy wypłakuje.
A jeśli znaki są rzeczywiście znakami, to się dotychczasowy opiekun po prostu nie znajdzie![:-D](./images/smilies/biggrin.gif)
![:-D](./images/smilies/biggrin.gif)
Mała cudowna <zakochana> ale pomysł z ogłoszeniami wydaje mi się znakomity, może za malutką ktoś rzeczywiście oczy wypłakuje.
A jeśli znaki są rzeczywiście znakami, to się dotychczasowy opiekun po prostu nie znajdzie
![:-D](./images/smilies/biggrin.gif)
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Dziewczyny, ogłoszenia już dawno są, bo przecież nie jestem wariatką, której mało 3 własnych kotów i poluje jeszcze na cudze
Poza tym wiem co czuje ktoś komu zaginął kot, bo przecież 2 lata temu zaginął mi Lucek i było to dla nas wszystkich przeżyciem strasznym...
Powiesiliśmy je w czwartek wieczorem w okolicach szkoły, bo wręcz jestem pewna, że mała jest "kotem wychodzącym". Tylko że kot wychodzący w naszej okolicy to prawie na pewno kot z gospodarstwa. Mieszkamy w miejscu, gdzie jeszcze 15 lat była wieś Zawady, teraz jest to część Wilanowa, a domy wiejskie przeplatają się z apartamentami. W tych nowych domach nikt kotów ani psów samych nie wypuszcza, w tych starych nikt ich nawet nie liczy. Koty nie są kastrowane i żyją sobie po prostu w stodołach, oborach, pod traktorami itd. Rolnicy nawet chyba za bardzo nie wiedzą ile tych kotów mają i czy w związku z tym któregoś nie brakuje. Sprawdzaliśmy też tablice ogłoszeń przy sklepach w okolicy, gdzie niestety większość ogłoszeń dotyczy zaginionych albo znalezionych zwierzaków, ale nikt jej nie szuka.
Staram się nie przyzwyczać do tego maleństwa za bardzo, ale łatwo nie jest :-) Mała jest słodka kiedy śpi, kiedy broi jest nie do wytrzymania <lol> Te nasze brytki to jednak straszne flegmatyki, w dodatku niesamowicie wybredne kulinarnie
Dla dzikiego kota nie ma rzeczy niejadalnej, walczy do upadłego o bułkę z masłem, ziemniaka smażonego z ostrym chiorizo, naleśnika i gotowaną fasolkę szparagową... Oczywiście nic z tego jej nie dajemy, uparcie nakładamy jej mokre dla kociąt, je też suchą karmę naszych kotów, a mimo to każdy nowy talerzyk z jedzeniem jest od razu celem jej intensywnych ataków :-) Tak jakby się chciała najeść na zapas...
Byłam z nią u weterynarza, wg pani doktor ma 3, góra 4 miesiące i jest kotem dzikim choć rzeczywiście bardzo zadbanym, ma tylko brudne łapki od chodzenia po ulicy, ale futerko, uszy, oczy są czyste, i najedzonym, bo waży już 2 kilogramy, co mnie zszokowało bo w porównaniu z moimi kotami wydaje się malutka i leciutka <mrgreen> Dzikim wg pani weterynarz dlatego, że podane w nagrodę za dzielność suche chrupki w mgnieniu oka zgarnęła pod siebie łapką. Podobno tak zachowuje się dziki kot, który nie pochyla się nad podanym jedzeniem bo a. wtedy ktoś mógłby być szybszy i mu zabrać, b. mógłby dostać w głowę. To że szybko i łapczywie je, też sugeruje że kot się boi że ktoś mu to zabierze.
Zobaczymy co będzie dalej. Na razie wczoraj dostała imię, Lotta (z ulicy Awanturników
) choć wiemy że "jak coś nazwiesz to się od tego przyzwyczajasz"
Ale dni mijają, my się przyzwyczajamy, nawet koty zaczęły się już z nią dzielić jedzeniem :-)
![;-))](./images/smilies/wink.gif)
Powiesiliśmy je w czwartek wieczorem w okolicach szkoły, bo wręcz jestem pewna, że mała jest "kotem wychodzącym". Tylko że kot wychodzący w naszej okolicy to prawie na pewno kot z gospodarstwa. Mieszkamy w miejscu, gdzie jeszcze 15 lat była wieś Zawady, teraz jest to część Wilanowa, a domy wiejskie przeplatają się z apartamentami. W tych nowych domach nikt kotów ani psów samych nie wypuszcza, w tych starych nikt ich nawet nie liczy. Koty nie są kastrowane i żyją sobie po prostu w stodołach, oborach, pod traktorami itd. Rolnicy nawet chyba za bardzo nie wiedzą ile tych kotów mają i czy w związku z tym któregoś nie brakuje. Sprawdzaliśmy też tablice ogłoszeń przy sklepach w okolicy, gdzie niestety większość ogłoszeń dotyczy zaginionych albo znalezionych zwierzaków, ale nikt jej nie szuka.
Staram się nie przyzwyczać do tego maleństwa za bardzo, ale łatwo nie jest :-) Mała jest słodka kiedy śpi, kiedy broi jest nie do wytrzymania <lol> Te nasze brytki to jednak straszne flegmatyki, w dodatku niesamowicie wybredne kulinarnie
![;-))](./images/smilies/wink.gif)
Byłam z nią u weterynarza, wg pani doktor ma 3, góra 4 miesiące i jest kotem dzikim choć rzeczywiście bardzo zadbanym, ma tylko brudne łapki od chodzenia po ulicy, ale futerko, uszy, oczy są czyste, i najedzonym, bo waży już 2 kilogramy, co mnie zszokowało bo w porównaniu z moimi kotami wydaje się malutka i leciutka <mrgreen> Dzikim wg pani weterynarz dlatego, że podane w nagrodę za dzielność suche chrupki w mgnieniu oka zgarnęła pod siebie łapką. Podobno tak zachowuje się dziki kot, który nie pochyla się nad podanym jedzeniem bo a. wtedy ktoś mógłby być szybszy i mu zabrać, b. mógłby dostać w głowę. To że szybko i łapczywie je, też sugeruje że kot się boi że ktoś mu to zabierze.
Zobaczymy co będzie dalej. Na razie wczoraj dostała imię, Lotta (z ulicy Awanturników
![;-))](./images/smilies/wink.gif)
![smutny :((((](./images/smilies/sad.gif)
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
A wiesz że to niewykluczone?! <lol> Niemożliwa jesteś <rotfl>yamaha pisze:Leb se dam uciac, ze fotka Dziadka Tolka z 1936 byla robiona w czwartek <gwiżdże> <gwiżdże> <gwiżdże> <gwiżdże>
Dziękuję Ci, nie przekażę, bo jeszcze mu sodówka odbije i się popsuje <lol> A poważnie, to ma parę minusów, jak każdy człowiek, ale jest raczej wspierający niż wkurzający <mrgreen> Dzisiaj mi napisał, pytając czy dalej nikt nie dzwonil, że "mentalnie się już do niego przyzwyczaiłem dzieci zapewne też" <oops>madziulam2 pisze:Fajny facet z tego Twojego męża!
Dziękuję, Elsaelsa pisze:To prawda, kocia jest nieprzeciętna, mąż również, o dziadku nie wspominając! Piękna z Was rodzinka i widać, że dobre fluidy rozsyłacie, a tym samym los się odwzajemnia i nawet w zamian takie oczywiste sygnały wysyła, hihiwierzę, że decyzja jest trudna, chociaż faktycznie, może sytuacja sama się rozwiąże, gdy okaże się, że kocia ma właściciela, bo jak na niczyją wygląda bardzo dobrze <zakochana>
![buziak :kiss:](./images/smilies/buziak.gif)
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Haniu jak się nic nie wydarzy i nikt się nie znajdzie, to najwyżej będziesz miała równowagę w stadzie: dwóch chłopów i dwie baby futrzaste <mrgreen>
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Haniu, jakoś tak mam nadzieję, że ta maleńka zostanie u Was, bo gdzie będzie miała lepiej... <serce>
Chociaż widać, że kot jest zadbany i ktoś musiał go żywić, w jakiś sposób zadbać,
ale skoro nikt jej nie szuka, to nie był to raczej odpowiedzialny opiekun <hm>
Chociaż widać, że kot jest zadbany i ktoś musiał go żywić, w jakiś sposób zadbać,
ale skoro nikt jej nie szuka, to nie był to raczej odpowiedzialny opiekun <hm>
- Dominikana
- Posty: 1155
- Rejestracja: 21 sie 2014, 16:31
- Płeć: Kobieta
- Skąd: Jelcz-Laskowice
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Haniu masz przeogromne serducho i wspaniałego męża :-) Coś mi się wydaje, że ta znajdka mała jest Ci pisana :-)
Re: Lucek, Leoś i Jadwinia
Ja w ogóle jestem zdania, że pozwalanie na wychodzenie kotu czy psu mieszkającemu w mieście jest nieodpowiedzialne. To po prostu nie jest bezpieczne.Kasik pisze:skoro nikt jej nie szuka, to nie był to raczej odpowiedzialny opiekun <hm>
Opowiem Wam dwie historie. Jako dziecko miałam suczkę, może śmieszną z wyglądu, bo była mieszańcem wyżła niemieckiego i cocker spaniela, przez co wyglądała jak krótkowłosy spaniel, ale o przekochanym serduszku <serce> Nie był to pies wychodzący sam, ale często na spacerach biegający bez smyczy, w miejscach które wydawały nam się bezpieczne. Kiedyś wybraliśmy się do lasu, uliczkami między domkami, potem powrót tymi samymi uliczkami i nagle zdaliśmy sobie sprawę, że Samba nie przychodzi na wołanie. Wzięłam z Mamą rowery i jeździłyśmy aż do zmroku, w końcu z daleka usłyszałyśmy wycie psa, dochodzące z jednej z posesji. Dzwoniłam do furtki, nikt nie otwierał, więc przelazłam górą przez bramę (miało się kiedyś te naście lat <mrgreen> teraz wyglądałoby to tragiczno-komicznie <lol> ). Okazało się że moja sunia wpadła do pustego basenu, czyli wielkiej wybetonowanej dziury w ziemi, z której nie miała się jak wydostać, chociaż bardzo próbowała po stojących tam drewnianych sankach... Skończyło się dobrze. Ale jakby się skończyło gdyby była psem samowchodzącym? Skąd właściciel wiedziałby gdzie mniej więcej jej szukać? A posesja wyglądała na opuszczoną, i te sanki w lecie w pustym basenie... Raczej długo by się tam nikt nie pojawił.
Druga historia zdarzyła się w tym roku. Niedaleko mojego domu, przy ulicy Vogla, jest sklep ogrodniczy. Mieszkał tam kot, Prezes, piękny, wielki kocur, który nocował w pokoju swojej pani, w budynku SGGW obok, a w dzień chodził po alejkach sklepu ogrodniczego. Uwielbiali go chyba wszyscy Klienci sklepu, a na pewno każdy go znał. Kupując rośliny na wiosnę zauważyłam, że go nie ma. Okazało się, że wieczorem, po zmroku już chciał przejść na drugą stronę Vogla, czekał na swoją panią, wpadł pod samochód
![placz ;-(](./images/smilies/cry.gif)
![smutny :((((](./images/smilies/sad.gif)
Rozumiem Mago, że Pani o której piszesz, wylewała łzy za swoim kotem, nie rozumiem wypuszczania zwierząt w mieście. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że to się zawsze skończy szczęśliwym powrotem.