Rosie
Taaa...SHEszunia pisze:hahahahaha nie daj się
Trzymam kciuki za większą asertywność i mizianie, pieszczenie, głaskanie, całowanie zostawienie na moment jak najbardziej temu odpowiadający
Ale jak można przejść obojętnie gdy się widzi takie cudo
<zakochana> <zakochana> <zakochana>
Tym bardziej, że brzucho jest niedotykalski!
Dzisiaj wielki dzień wyjazdu - pierwszego odkąd mała jest z nami. I to na wieś! Właśnie kić oswaja się z szelkami, możę uda się podeptać trochę trawki...
A moja Rosie, Rozalka, Franca-Francowata, ewentualnie Dresiara czasami wygląda jak łasica, np. dzisiaj rano:
A że dzisiaj słonko jeszcze przygrzewa leciutko to po południu spała już tak:
<serce> <serce> <serce>
Jak widać kot dostosowuje swoją długość proporcjonalnie do wielkości miejsca, w którym właśnie śpiocha <lol> <lol> <lol>
A moja Rosie, Rozalka, Franca-Francowata, ewentualnie Dresiara czasami wygląda jak łasica, np. dzisiaj rano:
A że dzisiaj słonko jeszcze przygrzewa leciutko to po południu spała już tak:
<serce> <serce> <serce>
Jak widać kot dostosowuje swoją długość proporcjonalnie do wielkości miejsca, w którym właśnie śpiocha <lol> <lol> <lol>
- agnieszka d
- Posty: 123
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 13:22
Meldujemy się po weekendzie spędzonym na wsi!
Kicia przez całą drogę byłą przerażona. Dobrze, że transporter mamy duży to się zakopała gdzieś pod kocyk i ani drgnęła, ani jęknęła, normalnie nic. Na miejscu bidulka przyjęła pozycję gąsienicy i tak czołgając się zwiedzała nowy lokal. Na szczęście po godzinie wszystko wróciło do normy, obskoczyła wszystkie kąty wymiatając teściowej kurze. Uśmiałam się gdy weszła na parapet popatrzeć przez okno a tu.... <shock> jakiś inny widok - gały prawie z orbit jej wylazły <lol>
Ale cały czas była grzeczna, nie miałczała, nic nie zrzuciła, upolowała kilka pająków no i rozkochała w sobie resztę rodziny <mrgreen>
Oczywiście droga powrotna wyglądała tak samo, a w domku, już na swoim terytorium znowu jakoś dziwnie przez chwilę się zachowywała, do misek podchodziła, gdyby nie były jej, ale po chwili zaskoczyła, że jest u siebie.
Uff, na szczęście już po wszystkim, biedna mała tyle stresu przez nas miała
A na święta chciałam ją zabrać do rodziców... na razie o tym nie myślę bo to 600km ode mnie...
Kicia przez całą drogę byłą przerażona. Dobrze, że transporter mamy duży to się zakopała gdzieś pod kocyk i ani drgnęła, ani jęknęła, normalnie nic. Na miejscu bidulka przyjęła pozycję gąsienicy i tak czołgając się zwiedzała nowy lokal. Na szczęście po godzinie wszystko wróciło do normy, obskoczyła wszystkie kąty wymiatając teściowej kurze. Uśmiałam się gdy weszła na parapet popatrzeć przez okno a tu.... <shock> jakiś inny widok - gały prawie z orbit jej wylazły <lol>
Ale cały czas była grzeczna, nie miałczała, nic nie zrzuciła, upolowała kilka pająków no i rozkochała w sobie resztę rodziny <mrgreen>
Oczywiście droga powrotna wyglądała tak samo, a w domku, już na swoim terytorium znowu jakoś dziwnie przez chwilę się zachowywała, do misek podchodziła, gdyby nie były jej, ale po chwili zaskoczyła, że jest u siebie.
Uff, na szczęście już po wszystkim, biedna mała tyle stresu przez nas miała
A na święta chciałam ją zabrać do rodziców... na razie o tym nie myślę bo to 600km ode mnie...
- agnieszka d
- Posty: 123
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 13:22
Ja ze swoim jezdżę co tydzien ponad 300km, 5 godzin jazdy w jedna stronę. Droga-olew totalny.Jak przyjezdżamy na miejsce to najczęściej pierwszą noc troche marudzi. Każda następna noc jest już jak u siebie. Ale zanim się wogóle przyzwyczaił do tego miejsca to dobrych kilkanaście weekendów minęło. JUż nawet się martwiłam, że kurcze wreszcie swój dom(wyjazdowy), gdzie kot może swobodnie spacerować po całym domu, a nie tylko po jednym pokoju, atu taki klops. Ale wreszcie się przyzwyczaił <ok>
Tak więc wy swoją kicię też pewnie dacie radę przyzwyczaić, trzymam kciuki.
Tak więc wy swoją kicię też pewnie dacie radę przyzwyczaić, trzymam kciuki.