Vitali II von Sturmcastle
- madziulam2
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 2820
- Rejestracja: 17 lis 2009, 18:18
- Płeć: kobieta
- Skąd: Kraków
- u nas atrakcje nocne były, zwierzaki zadbały żebym sie nie nudziła....
- wczoraj przed południem Sapo jak zwykle patroszył swoją Krowę pilnie wyciągając całe nadzienie....towarzyszył mu - jak zwykle - Muffin...
- przed wyjściem do pracowni wepchnęłam Krowie do brzucha wszystkie "flaczki" i poszlismy....wróciliśmy razem z Sapo ok 21.00 i w korytarzu zastaliśmy piękny, wielgachny "wymiotek"...gdyby nie to, że Sapo był ze mną pomyślałabym, że to on...
- niedługo wymioty się powtórzyły - a sprawcą był Muffin....znalazłam w nich dwa pęki krowiego nadzienia <shock> ...po chwili następne torsje i następne...Muffin był wykończony, osowiały, nie pił - więc strzykawą chlupnęłam mu do gęby sporo wody i obudziłam telefonem naszego weta...ustaliliśmy, że będę paskudę nawadniać i obserwować...brzuszek był bezbolesny,,,, około 4 nad ranem wszystko się uspokoiło, Muffin zaczął pić- oczywiście z psiej michy- bo lepsze, a co :-> - przyczłapał się do mnie na kanapę i zasnął, ja też.....
- rano był już normalny, zabawowy, zaczął podjadac chrupki....z wetem ustaliliśmy, że czekamy na pierwszego kupala, jak się pojawi to ok, jak nie...to robimy USG brzuszka....
- mój weekend w Borach Tucholskich djabli wzięli, siedzę teraz i czekam...jak tylko któreś grzebie w kuwecie to pędzę jak opętana do łazienki sprawdzić czy to Muffin......
- Sapo ma szlaban na wszystkie pluszaki - pozbierałam spory worek i wyniosę
mu do zabawy do pracowni.....pochowałam też wszystkie kocie myszy wypchane czymś tam....tak na wszelki wypadek.....
- wyglądam jak zoombi, do pracy boję się iść,,,no bo czekam,,,a Muffinek śpi w swojej kołysce i ani myśli lecieć do kuwetki...potwór jeden.... <serce>
- wczoraj przed południem Sapo jak zwykle patroszył swoją Krowę pilnie wyciągając całe nadzienie....towarzyszył mu - jak zwykle - Muffin...
- przed wyjściem do pracowni wepchnęłam Krowie do brzucha wszystkie "flaczki" i poszlismy....wróciliśmy razem z Sapo ok 21.00 i w korytarzu zastaliśmy piękny, wielgachny "wymiotek"...gdyby nie to, że Sapo był ze mną pomyślałabym, że to on...
- niedługo wymioty się powtórzyły - a sprawcą był Muffin....znalazłam w nich dwa pęki krowiego nadzienia <shock> ...po chwili następne torsje i następne...Muffin był wykończony, osowiały, nie pił - więc strzykawą chlupnęłam mu do gęby sporo wody i obudziłam telefonem naszego weta...ustaliliśmy, że będę paskudę nawadniać i obserwować...brzuszek był bezbolesny,,,, około 4 nad ranem wszystko się uspokoiło, Muffin zaczął pić- oczywiście z psiej michy- bo lepsze, a co :-> - przyczłapał się do mnie na kanapę i zasnął, ja też.....
- rano był już normalny, zabawowy, zaczął podjadac chrupki....z wetem ustaliliśmy, że czekamy na pierwszego kupala, jak się pojawi to ok, jak nie...to robimy USG brzuszka....
- mój weekend w Borach Tucholskich djabli wzięli, siedzę teraz i czekam...jak tylko któreś grzebie w kuwecie to pędzę jak opętana do łazienki sprawdzić czy to Muffin......
- Sapo ma szlaban na wszystkie pluszaki - pozbierałam spory worek i wyniosę
mu do zabawy do pracowni.....pochowałam też wszystkie kocie myszy wypchane czymś tam....tak na wszelki wypadek.....
- wyglądam jak zoombi, do pracy boję się iść,,,no bo czekam,,,a Muffinek śpi w swojej kołysce i ani myśli lecieć do kuwetki...potwór jeden.... <serce>