Dopiąłem swego. Mam dla Was Kochani bardzo ważny komunikat. Chcę jednocześnie przeprosić za swoją nieobecność, ale wynika ona głównie z moich intensywnych starań, o czym poniżej. Banicja była tylko przykrywką.
Starałem się każdego dnia. Przekonywałem, poświęcałem na to pełne dnie, wylewałem ostatnie poty. Było ciężko, lecz wmawiałem sobie codziennie: Riczi nie można się poddawać, należy walczyć do końca! Masz przecież wsparcie takich wspaniałych osób, jak:
Kamila,
joakar,
MoniQ,
Diazo,
EmilkaR,
yamaha i innych. Nie możesz ich zawieść!
Uczyłem się sumiennie, przekraczałem co chwilę granicę swoich możliwości i zbierałem nowe doświadczenia, poznawałem nowe umiejętności. Wyszedłem do ludzi i swoich braci. Nawdychałem się powietrza znad mazurskich jezior, a przy okazji przetrwałem niesamowicie wyczerpujące podróże autem w upalne dni. Byłem przy tym niesamowicie dzielny i wyrozumiały. Nauczyłem się chodzić po balustradzie, aby zaimponować swoim rodzicielom, ale chyba akurat ten skill im się nie spodobał.
W każdym razie to były bardzo intensywne miesiące, w których dzięki Wam nie złożyłem broni! Powtarzam: kosztowało mnie to bardzo wiele. Pozwalałem się głaskać innym, nieznajomym osobnikom, ponieważ widziałem dumę rodzicieli, kiedy byłem przy tym kulturalny i nie unosiłem się honorem. Budziłem nad ranem pańcia do pracy, bo co chwilę naiwnie nastawiał kolejne drzemki. To tylko moja zasługa, że go jeszcze z tej roboty nie pogonili. Poza tym towarzyszyłem i wspierałem go w robocie, którą organizuje sobie w domu.
Do dziś byłoby mi ciężko spojrzeć Wam kochani w oczy, gdyby mi się to nie udało. Nie wracam jako syn marnotrawny. Wracam jako zwycięzca. Jako niosący dobrą nowinę, z deklaracją, że wciąż możecie na mnie liczyć.
Richard zwycięzca.