Richard Henry
Re: Richard Henry
Słodziak duży i slodziak mały
Re: Richard Henry
ojojoj, jaki słodziak rozkoszny
Re: Richard Henry
Co za Cudeńko ale zazdroszczę och
Re: Richard Henry
W związku z moją chwilową nieobecnością, nadrobię zaległości i opowiem Wam nieco o moich dotychczasowych przygodach. Dzisiaj napiszę o mojej pierwszej dalszej podróży. Moi starzy wzięli mnie ze sobą do potencjalnego dziadostwa (tj. dziadków) na Mazury. Podchodziłem do całej wyprawy dość sceptycznie. Upał, pińdziesiąt stopni na zewnątrz, a przede mną jakieś 100km męczarni w samochodzie. Mam świadomość, iż moi bracia i siostry nie znoszą takich wypadów, ale ciekawość zwyciężyła i dałem się namówić.
Początek wyprawy był nawet obiecujący. Zerkałem przez szybę na wszystko dookoła, ale często przy jakichś skrętach, wyprzedzaniu, znosiło mnie na siedzenia i zaliczałem kolejne upadki. W końcu przestało mi się to podobać, gdyż drogi były coraz bardziej wyboiste, a kierowca znacznie przyspieszał. Tłumaczył to tym, że chce, by te moje męki ukrócić, blah blah. Wówczas schowałem się pod fotel, gdzie wydawało mi się, że będzie nieco przyjemniej (chłodniej?).
Jako dzielny mężczyzna przetrwałem podróż i szczęśliwie dojechaliśmy. Na miejscu czekały na mnie jeszcze większe "atrakcje". Okazało się, że dziadostwo trzyma pod swoim dachem psa-staruszkę i kotkę-lokalną gwiazdę. O ile dziadostwo było moim towarzystwem oczarowane, o tyle podopieczni mieli sporo zastrzeżeń. Skończyło się to izolacją lub kontrolowaną socjalizacją. Suczka to już nieco ślepowata, ale nadal potrafiła narobić hałasu. Kotka za to przy bliższym poznawaniu wymiękała i nie udało mi się z nimi odpowiednio poznać.
Warunki były bardzo dobre. Co prawda nie pozostawiono mi pełnej swobody, ale metodą małych kroczków zacząłem poznawanie świata spoza mieszkania.
Tutaj od razu podkreślę, że kształcenie to kontynuowałem po powrocie. Chętnie wychodziłem z rodzicielami na wieczorne spacery i muszę przyznać, że spodobało mi się to. Dużo mnie ta wycieczka nauczyła. Nie mam już problemów z krótszymi trasami autem, np. do weterynarza, a na ośce kroczę z podniesionym czołem. To na razie tyle. Życzę Wam miłego dnia!
Początek wyprawy był nawet obiecujący. Zerkałem przez szybę na wszystko dookoła, ale często przy jakichś skrętach, wyprzedzaniu, znosiło mnie na siedzenia i zaliczałem kolejne upadki. W końcu przestało mi się to podobać, gdyż drogi były coraz bardziej wyboiste, a kierowca znacznie przyspieszał. Tłumaczył to tym, że chce, by te moje męki ukrócić, blah blah. Wówczas schowałem się pod fotel, gdzie wydawało mi się, że będzie nieco przyjemniej (chłodniej?).
Jako dzielny mężczyzna przetrwałem podróż i szczęśliwie dojechaliśmy. Na miejscu czekały na mnie jeszcze większe "atrakcje". Okazało się, że dziadostwo trzyma pod swoim dachem psa-staruszkę i kotkę-lokalną gwiazdę. O ile dziadostwo było moim towarzystwem oczarowane, o tyle podopieczni mieli sporo zastrzeżeń. Skończyło się to izolacją lub kontrolowaną socjalizacją. Suczka to już nieco ślepowata, ale nadal potrafiła narobić hałasu. Kotka za to przy bliższym poznawaniu wymiękała i nie udało mi się z nimi odpowiednio poznać.
Warunki były bardzo dobre. Co prawda nie pozostawiono mi pełnej swobody, ale metodą małych kroczków zacząłem poznawanie świata spoza mieszkania.
Tutaj od razu podkreślę, że kształcenie to kontynuowałem po powrocie. Chętnie wychodziłem z rodzicielami na wieczorne spacery i muszę przyznać, że spodobało mi się to. Dużo mnie ta wycieczka nauczyła. Nie mam już problemów z krótszymi trasami autem, np. do weterynarza, a na ośce kroczę z podniesionym czołem. To na razie tyle. Życzę Wam miłego dnia!
Re: Richard Henry
Fotek, oczywiscie, nie widze
Ale opis mnie nieco "przeraza".... Powiedzcie no, drogi rodaku, czy ja zle zrozumialam czy Wy kota wozicie BEZ TRANSPORTERA w aucie ?
(bez obrazkow i krwawych opisow "jak zdrapac kota z przedniej szyby", ale serio, dla Waszego i kociego dobra, szczerze radze pedusiem nabyc transporter..... kicia na poczatku pomarudzi i pomialczy, ale potem sie przyzwyczai i bedzie wszystkim DUZO BEZPIECZNIEJ)
Ale opis mnie nieco "przeraza".... Powiedzcie no, drogi rodaku, czy ja zle zrozumialam czy Wy kota wozicie BEZ TRANSPORTERA w aucie ?
(bez obrazkow i krwawych opisow "jak zdrapac kota z przedniej szyby", ale serio, dla Waszego i kociego dobra, szczerze radze pedusiem nabyc transporter..... kicia na poczatku pomarudzi i pomialczy, ale potem sie przyzwyczai i bedzie wszystkim DUZO BEZPIECZNIEJ)
- elwiska3
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 5444
- Rejestracja: 25 paź 2011, 15:27
- Płeć: kobieta
- Skąd: Dąbrowa Górnicza
Re: Richard Henry
Fajne przygody ale transporter konieczny przy bliższych i dalszych podróżach
Re: Richard Henry
Bardzo mi miło, że się martwicie, ale zupełnie niepotrzebnie ;) Kiedy byłem odpowiednio mniejszy, podróżowałem nawet na najmniejszych odcinkach transporterem, lecz już wtedy znosiłem to bardzo słabo. Teraz nie wyobrażam sobie utykania mnie w transporterze, ale skoro Wasze pociechy to akceptują, to dobra Wasza!
Re: Richard Henry
Hm,jakby to powiedzieć, jedne akceptują bardziej, inne mniej... Ale tak samo raczej mało kto pyta się dziecka czy podoba mu się jazda w foteliku...szarnecki pisze: ↑20 lip 2018, 12:06 Bardzo mi miło, że się martwicie, ale zupełnie niepotrzebnie ;) Kiedy byłem odpowiednio mniejszy, podróżowałem nawet na najmniejszych odcinkach transporterem, lecz już wtedy znosiłem to bardzo słabo. Teraz nie wyobrażam sobie utykania mnie w transporterze, ale skoro Wasze pociechy to akceptują, to dobra Wasza!
Może ja mam po prostu zbyt bogatą wyobraźnię...
Re: Richard Henry
Świetne porównanie, gratuluję. Na koniec tylko dodam, że kocur miał zapięte szelki i siedziałem z nim z tyłu. Nie zamierzam kontynuować dyskusji na ten temat. /szarnecki
- Julcik
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 2483
- Rejestracja: 24 lis 2011, 21:48
- Hodowla: ClarusCattus*PL
- Płeć: k
- Skąd: Gdańsk
- Kontakt:
Re: Richard Henry
Trochę to słaba reakcja
Jesteśmy na forum między innymi po to, żeby uświadamiać i otwierać oczy na pewne kwestie, które dla niektórych są jak widać nieoczywiste. Tyczy się to tak podstawowych dziedzin jak żywienie, badania, a nawet zabawki, więc reakcja na przewożenie kota w taki sposób nie powinna dziwić.
Transporter jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem zarówno dla kota i jak dla właściciela. Kot zamknięty w transporterze, który jest przypięty pasami nie stanowi zagrożenia ani dla siebie, ani dla współpasażerów. W momencie wypadku zwykły telefon waży 10 kg, pomyśl sobie jakiej masy nabiera kot. Drugą sprawą jest, że nawet trzymając kota na szelkach nie panujesz nad nim w 100%, co będzie jeśli wejdzie pod pedały? Słaby scenariusz prawda? Trzecia sprawa już najbardziej przyziemna i zdecydowanie najmniej istotna w porównaniu do powyższych, to po prostu kwestia higieny, sprzątanie wymiocin czy kociego moczu z tapicerki będzie wyzwaniem.
Jeśli tak bardzo nie chcesz przewozić kota w transporterze, zakup chociaż specjalne pasy samochodowe, co pozwoli na względnie akceptowalny przewóz zwierzaka.
Na przyszłość naprawdę nie ma co się oburzać ;) wszyscy tu chcemy dobrze dla zwierząt, a niestety to co dla kogoś wydaje się słuszne w rzeczywistości jest błędem. W reklamie mówią "twoj kot kupowałby whiskas", a ja zawsze dopowiadam "dlatego to ja robię zakupy". Tutaj zastosowanie jest to samo, Ty jesteś odpowiedzialny za zwierzę, więc podejmuj odpowiedzialne decyzje ;)
Gratuluję nowego członka rodziny
Jesteśmy na forum między innymi po to, żeby uświadamiać i otwierać oczy na pewne kwestie, które dla niektórych są jak widać nieoczywiste. Tyczy się to tak podstawowych dziedzin jak żywienie, badania, a nawet zabawki, więc reakcja na przewożenie kota w taki sposób nie powinna dziwić.
Transporter jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem zarówno dla kota i jak dla właściciela. Kot zamknięty w transporterze, który jest przypięty pasami nie stanowi zagrożenia ani dla siebie, ani dla współpasażerów. W momencie wypadku zwykły telefon waży 10 kg, pomyśl sobie jakiej masy nabiera kot. Drugą sprawą jest, że nawet trzymając kota na szelkach nie panujesz nad nim w 100%, co będzie jeśli wejdzie pod pedały? Słaby scenariusz prawda? Trzecia sprawa już najbardziej przyziemna i zdecydowanie najmniej istotna w porównaniu do powyższych, to po prostu kwestia higieny, sprzątanie wymiocin czy kociego moczu z tapicerki będzie wyzwaniem.
Jeśli tak bardzo nie chcesz przewozić kota w transporterze, zakup chociaż specjalne pasy samochodowe, co pozwoli na względnie akceptowalny przewóz zwierzaka.
Na przyszłość naprawdę nie ma co się oburzać ;) wszyscy tu chcemy dobrze dla zwierząt, a niestety to co dla kogoś wydaje się słuszne w rzeczywistości jest błędem. W reklamie mówią "twoj kot kupowałby whiskas", a ja zawsze dopowiadam "dlatego to ja robię zakupy". Tutaj zastosowanie jest to samo, Ty jesteś odpowiedzialny za zwierzę, więc podejmuj odpowiedzialne decyzje ;)
Gratuluję nowego członka rodziny