Strona 1 z 1

hierarchia u kastratów

: 13 lut 2010, 23:23
autor: Sara
czy u kastratów też występuje hierarchia?

kiełkuje u mnie decyzja o trzecim kocie <serce> i tak się zastanawiam nad tą właśnie hierarchią.
nie zauważyłam u dziewczyn jakiegoś dziwnego zachowania. i chociaż do kolejnego dokocenia dłuuuuua droga, to już się zastanawiam jak mogą zareagować pannice na nowego członka rodziny.

: 14 lut 2010, 10:00
autor: Ania i Krzyś
W naszym 3-kocim stadzie każdy zna swoje miejsce, chociaż koty na co dzień żyją w niezłej komitywie.

: 14 lut 2010, 16:29
autor: kizior
z pojawieniem się każdego nowego członka rodziny zmienia się hierarchia w stadzie.
na pewno większe przetasowania mogą być pomiędzy osobnikami jednego gatunki.
każde zwierze musi znaleźć swoje miejsce. czasami zmiana hierarchii w stadzie
będzie przebiegać bez większych zawirowań. czasami mogą pojawić się problemy.

na pewno warto znać charaktery naszych kotów, obecnie mieszkających z nami
i mieć nadzieję, że ułoży się pomyśle sytuacja, gdy pojawi się nowy domownik.

: 14 lut 2010, 19:11
autor: Sowa
Układy w kocim stadzie sa bardziej skomplikowane niż w psim. Hierarchia owszem jest, ale nie w postaci tak prostej zależności (dominant-osobniki podporządkowane). Oczywiście jesli koty są kastrowane równiez wytwarza się między nimi relacja.

Nie będę tu się wdawać w szczegóły związane z układami w kocim stadzie, bo to nie ona stanowi problem.

Najważniejszy w kocim stadzie jest zapach. Koty żyjące razem mają oprócz indywidualnego zapachu jedną nutę - własną, stadną. Każdy kot przybywający z zewnątrz (nawet taki, którego po prostu przez np. miesiąc w domu nie było) tego zapachu nie ma, jest gościem "spoza", zakłócającym porządek kociego świata, co po prostu "czuć" ;).

Istota problemu polega na tym, by zminimalizować (dawkować) kontakt w pierwszych dniach a jednocześnie oswajać stado z zapachem nowego członka stada. U mnie asymilacja trwała zwykle do tygodnia. Potem nowy gościu był już swój - śmierdział domem jak wszyscy ;). Przez tydzień kontrolowałam sytuację, ale - bez specjalnej paniki. Maluch miał dla siebie kąt, gdzie czuł się w miarę bezpiecznie i gdzie była jego miska i woda. Od czasu do czasu był wynoszony do kuwety. Potem sam zaczął penetrować okolicę. Początkowo ostrożnie, żeby móc wrócić do kryjówki, potem coraz swobodniej.