"na kolana" a "do hodowli"

Pytania i problemy dotyczące tej konkretnie rasy.
Awatar użytkownika
Dorszka
Administrator
Posty: 6057
Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
Płeć: Kobieta
Skąd: Wrocław
Kontakt:

Post autor: Dorszka »

Duduś pisze:tu chodzi o to że nie nabywca a hodowca decyduje czy kot będzie kotem hodowlanym . Zdarza się że sam hodowca nie jest pewny w momencie wypuszczenia kociaka czy na tyle dobrze się rozwinie i będzie mógł być kotem hodowlanym , ale to nie nabywca ale hodowca w przyszłosci podejmie decyzję czy chciałby żeby ten kot był kotem hodowlanym a nie nabywca i to głównie o to chodzi , no chyba że nabywca może kupić kota hodowlanego i nigdy w życiu go nie rozmnożyć to już jego sprawa ale kupuje z pełną świadomością kota hodowlanego
krócej hodowca sprzedaje i hodowca w przyszłości decyduje a nie nabywca (rozważając opcje otwartej umowy )
Diedra akurat co do tego nie ma zastrzeżeń, przynajmnej tak zrozumiałam. :)

Jak dla mnie to decyzje typu -hodowlany-na kolanka, to jednak jest cały czas rozmowa. Decyzja należy do obu stron, bo jak napisała Kinus, kot hodowlany, szczególnie kotka, to nie tylko kwestia większej kwoty przy kupnie. To świadomość wielu innych czynników.

Ja zawsze pytam, o jakiego kota chodzi, czy hodowlano-wystawowego, czy nie. Pytam o to w pierwszym liście, jeśli kupujący nie wyrazi tego sam. Nie jest to żadne namawianie, po prostu muszę wiedzieć. Bardzo często w ludziach budzi się wtedy to pytanie, drzemiące pod spodem, bo najpierw myśli się jedynie o kocie. Jeśli pytanie się obudzi, drążymy temat dalej. Jeśli drążymy, z powodzeniem, taka osoba zaczyna sama coraz więcej myśleć na temat swojej przyszłosci z kotem, na temat tego, jak sobie to swoje życie z kotem wyobraża. Przedstawiam wszelkie cienie związane z hodowlą, na poczatek przemawiają najdobitniej te finansowe, ale z czasem dostrzega się też te inne, związane z lękiem, niepewnością. To jest właśnie ta odporność na stres, o której pisze Kinus. Nie ukrywam też radości, które wiążą się z hoowlą. Taka osoba musi sama podjąć decyzję.

Prawda jest też taka, że nawet najbardziej chłodne przemślenia, rozpatrywanie wszystkiego za i przeciw, ważenie plusów i minusów nie jest odpowiedzią ostateczną. Dopiero trudne sytuacje sprawdzają, czy dana osoba sobie poradzi, czy upora się z własnym strachem, często poczuciem winy, czy na pewno wszystkiego dopilnowqła, czy na pewno wszystko zostało zrobione, czy nie naraziło się na coś zupełnie nieptrzebnego swojego kota. Tak naprawdę dopiero wtedy okazuje się, czy się do tego nadajemy - nie sprawdzi tego ani żadne wystawianie kastrata, jak się to niekiedy mówi ("nie sprzedam kota do hodowli, jeśli to pierwszy kot"), ani tony przeczytanych książek, ani godziny czy miesiące przeprowadzonych rozmów. "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". To dlatego tak wiele osób kończy przygodę na pierwszym miocie, czasami dwóch, a bardzo często na pierwszym z kłopotami.

Dla mnie więc musi być wstępna decyzja. Wtedy wybieram kota jak do hodowli. Minus tego jest taki, że i jego cena jest jak do hodowli. Ale wychodzi ze wszystkim, wszystkimi badaniami i certtyfikatami, jakie mogę mu zrobić, i staram się wystawić. Nie było tego dużo, bo hodowlane zostały głównie u mnie, ale i te hiszpańskie z pełnym wyposażeniem pojechały, tylko wystawy się nie udało zaliczyć :) Decyzja należy wtedy do kupującego, czy po kilku rujach, wystawach, itp. nadal będzie chciał bawić się w hodowlę. Moje ryzyko, że piękny kot zostanie jednak kastratem - ale czyż wszyscy nie powtarzają, że to dla kota najlepsze życie? Osoby kupującej spore ryzyko finansowe. I taki system sprawia, że o koty hodowlane starają się osoby, które nie kupują sobie kotka, a potem ewentualnie przemyślą. Potem ewentualnie przemyślą, ale ja już na przeszkodzie stała nie będę. Chyba złym hodowcą jestem, bo nie podzielam absolutnie ortodoksyjnych teorii na temat tego, ile może hodowca po odsprzedaży kota. Moje zadanie to męczyć i dręczyć przed kupnem, a kupujący mają się zadręczać, czego chcą. Ale na pewno jest mi łatwiej, bo mam mało kociąt :)

A wracając do pytania z początku wątku, kot niehodowlany ma być wykastrowany. Tutaj wyjątkowo nie zgodzę się z Diedrą, która zostawia to kupującemu (jeśli dobrze zrozumiałam). Nie znam niekastrowanej kotki, która nie byłby zmuszona do kastracji wcześniej czy później z powodów zdrowotnych, czy to ropomacicza, czy guzów jajnika. To nie musi się stać w pierwszych latach życia. Może się wydarzyć kotu już leciwemu. A statystyki lekarskie w tym akurat przypadku są wyjątkowo jednoznaczne - wykastrowanie kotki przed pierwszą rujką zabezpiecza ją w 100% przed chorobami typu guz sutka, ropoacicze to wiadomo, bo nie ma macicy :) Chyba, że moi lekarze i wszystkie publikacje, jakie czytałam, kłamią... Ale kastracja musi być wykonana PRZED rują.

Ja nie kastruję kociąt przed wydaniem, więc mam odpowiedni zapis w umowie. Moje pierwsze umowy mówiły o roku na kastrację. Teraz jest to 6, max. 8 miesięcy. Ponieważ muszę polegać na uczciwości kupujących, jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości, nie sprzedaję kota takiej osobie. Jak dotąd moje Nowe Domy to wspaniali ludzie, mam nadzieję że tak będzie nadal :)
Gonab
Posty: 267
Rejestracja: 24 lis 2008, 11:28
Kontakt:

Post autor: Gonab »

Dorszka pisze: (...) Prawda jest też taka, że nawet najbardziej chłodne przemślenia, rozpatrywanie wszystkiego za i przeciw, ważenie plusów i minusów nie jest odpowiedzią ostateczną. Dopiero trudne sytuacje sprawdzają, czy dana osoba sobie poradzi, czy upora się z własnym strachem, często poczuciem winy, czy na pewno wszystkiego dopilnowqła, czy na pewno wszystko zostało zrobione, czy nie naraziło się na coś zupełnie nieptrzebnego swojego kota. Tak naprawdę dopiero wtedy okazuje się, czy się do tego nadajemy - nie sprawdzi tego ani żadne wystawianie kastrata, jak się to niekiedy mówi ("nie sprzedam kota do hodowli, jeśli to pierwszy kot"), ani tony przeczytanych książek, ani godziny czy miesiące przeprowadzonych rozmów. "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". To dlatego tak wiele osób kończy przygodę na pierwszym miocie, czasami dwóch, a bardzo często na pierwszym z kłopotami. (...)
Ja pozwolę sobie robić off top'a - szczególnie, że jakoś ostatnio bardzo dużo nowych hodowli powstaje i każdy bierze się za hodowanie kotów, co mnie osobiście martwi i o ile zgadzam sie z wywodem Doroty, to tak samo postawię kontrę; skoro umiem jeździć samochodem to po co mi prawo jazdy, skoro umiem język angielski to po co mi certyfikaty zeby uczyć - chodzi mi mianowicie o to, że hodowlę czyli powoływanie na świat nowych istnień w coraz lepszym typie i zdrowiu wymaga wiedzy i odpowiedzialności - niestety nie można tej wiedzy ani zweryfikować ani sprawdzić w jakikolwiek sposób, pozostaje liczyć na samokrytykę i dystans do siebie osoby, która tę wiedzę posiada, a niestety często gęsto osoby rozpoczynjące swoją przygodę hodowlaną takowej nie mają; chocby ostatni mój przykład w innym wątku osoby, która nie zna podstawowej budowy kota (wibrysy). Każda wiedza wymaga weryfikacji w praktyce i życzyłabym sobie, aby tak to się właśnie odbywało, a nie odwrotnie; najpierw praktykowało , a potem pytało dlaczego kociaki padły.
Jestem tym zatrwożona, bo o ile staram sie na bieżąco śledzić powstające hodowle w interesujących mnie rasach to w brytkach ten przyrost jest tak duży ze włos się na głowie jeży - chyba jest bum na tą rasę niestety :(
To tylko takie moje przemyślenia.
Awatar użytkownika
Dorszka
Administrator
Posty: 6057
Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
Płeć: Kobieta
Skąd: Wrocław
Kontakt:

Post autor: Dorszka »

Ja się z tym wszystkim zgadzam - ale gdzieś trzeba zacząć. Nie da się praktykować bez kota... Ważny jest człowiek - czy jest otwarty, czy chce się uczyć.

Jak sobie przemyślałam Twój post i mój "upór" co do zgody na wydanie kota nawet osobie początkującej - chyba już wiem, o co mi chodzi. Ja po prostu wybieram dom tak samo, niezależnie, jaki kot. Z wyjątkiem jednego, z którym kontakt się urwał, i nie wiem, czy uda mi się go odzyskać (ale to jedyny dom wybrany w innym trybie niż zwykle), wszystkie moje koty mogłyby równie dobrze być hodowlane. Są w takich rękach, że nie ma znaczenia, czy są hodowlane czy nie - chodzi mi o odpowiedzialność, współpracę, chęć uczenia się, w ogóle podejście do zwierząt i świata. Bo ten test na prawo jazdy, jak fajnie przyrównałaś, w końcu trzeba zdać - i nie da się inaczej, jak po prostu wsiąść do samochodu i pojechać. Nie da się tego zrobć w żadnym symulatorze, ani w teorii. Pat :)rzę teżprzez pryzmat samej siebie - nie powinnam być hodowcą. Clara to mój pierwszy w życiu kot. Ale nie pierwsze w życiu hodowanie, nie wiem jednak, czy to się liczy :)

Z pozostałymi Twoimi spostrzeżeniami zgadzam się w zupełności. Ilość rejestrowanych brytków jest ogromna, niedługo przerośnie ilość MCO. Często kupowane są koty do hodowli "bo chcę sobie rozmnożyć". Często od osób, które nie potrafią określić poprawności kota, zgodności ze standardem. To rzeczywiście chyba nie tak powinno być. Z drugej strony, przy tak silnym oporze doświadczonych hodowców, trudno się dziwić. Dlatego ja nie mam oporów co do ludzi niedoświadczonych, pod warunkiem ich świadomości swoich braków i chęci do nauki. Jakoś przecież trzeba zacząć.
Pola
Hodowca
Posty: 866
Rejestracja: 24 lis 2008, 09:51
Kontakt:

Post autor: Pola »

W samym temacie - nie sprzedałabym kociaka na kolanka z ewentualną możliwością dopłaty i przekwalifikowania na kota hodowlanego. Z powodów, o których mowa powyżej. Kociaka do hodowli sprzedaje się inaczej, wymaga się innej wiedzy, nastawienia i chęci uczenia się niż od osoby, która kupuje kociaka nakolankowego. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to moim zdaniem zwyczajnie nie jest gotów na hodowlę i powinien póki co sobie odpuścić.


Wiecie co to też jest tak, że niedoświadczony hodowca musi mieć od kogo się uczyć, a fakt jest taki, że światek hodowlany (nie tylko BRI) jest trochę jak sekta. Minie sporo czasu, zanim nowego człowieka zacznie się akceptować, a co dopiero szanować jako hodowcę. Sama uważam się za nowicjusza, ale miałam to szczęście, że trafiłam (zupełnym przypadkiem !) na świetnych ludzi, którzy pokazali mi co z czym i dlaczego.
Tyle, że ja zaczęłam trochę inną drogą - od posiadania kocura. A to zobligowało mnie do jeżdżenia na wystawy, uczenia się rasy i całej wiedzy hodowlanej bez posiadania kotki. Półtora roku trwało zanim byłam pewna, że jestem gotowa na hodowlę. Dlatego sama wiem, że to jest proces długotrwały.
Oczywiście, że tak jak pisze Dorota - gdzieś trzeba zacząć. Jasne. Ale moim zdaniem zacząć trzeba mając już pewną wiedzę i mając świadomość wszystkich blasków, ale przede wszystkim cieni hodowli. I uważam, że ciężar przekazania tej wiedzy ciąży na osobie, która takiego kociaka hodowlanego sprzedaje. I to moim zdaniem jest przyczyną tego, że hodowlane kocię sprzedaje się inaczej. Co za tym idzie - nie ma dla mnie możliwości przekwalifikowania.
Awatar użytkownika
kamanda77
Hodowca
Posty: 19
Rejestracja: 09 gru 2008, 23:33
Kontakt:

Post autor: kamanda77 »

Diedra pisze:Wszystko zależy od hodowcy i umowy. Ja z osobą, która zaznaczała, że bezwzględnie wymaga sterylizacji i dodatkowo nakłada kilkutysięczne kary za niedopełnienie obowiązku przez kilkanaście lat spotkałam się tylko raz.
90% hodowli które ja znam mają w umowie zapis o tym że jeżeli kot jest do kastracji to bezwzględnie sie tego wymaga
za niedopełnienie- wysoka kara pieniężna

bardzo długo pisał do mnie chłopak, który chciałby kupić kotkę ode mnie
"na kolanka", ale nie wykastrowaną
bo jego ciocia taką kupiła i potem jednak się namyśliła na "hodowlę"
a dokładniej- na takie krycie wiadomo dla siebie i rodziny
i on by chciał z taką otwartą "drogą" też sobie kotkę kupić

ja wykastrowałam kocięta przed wydaniem do nowego domku i nie żałuję
nie jestem jedyna i coraz więcej hodowców to robi
nawet dziewczyny, które pamiętam że jeszcze 2 lata temu były przeciwne teraz też kastrują

a o tym jak wybiera się kota "na kolanka" i do hodowli dziewczyny już się super opisały :)
asia.wladyczuk
Posty: 38
Rejestracja: 04 kwie 2010, 18:14

Post autor: asia.wladyczuk »

po czym mozna stwierdzic ze kot jest typowym kotem na kolanka a kotem wystawowym...
czy koty kastrowanie nie moga brac udzialu w wystawach??????
Awatar użytkownika
Dorszka
Administrator
Posty: 6057
Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
Płeć: Kobieta
Skąd: Wrocław
Kontakt:

Post autor: Dorszka »

To ocenia hodowca, znając dobrze standard, bywając na wystawach wie, które koty mają szanse na dobry rozwój. Wiedząc, że kot ma być wystawiany, będzie starał się wybrać jak najlepsze w typie kocię- nawet po najwspanialszych rodzicach nie zawsze rodzą się gwiazdy.

Kastraty jak najbardziej mogą być wystawiane.

Zapraszam do działu o wystawach, trochę pytań forumowiczw w tym temacie też już jest >>>>>>>>>>>
asia.wladyczuk
Posty: 38
Rejestracja: 04 kwie 2010, 18:14

Post autor: asia.wladyczuk »

co ja tu czytam w polsce sa jakies dziwne wymagania sterylizacji.. albo sprzedaja ci takie malenstwo juz po sterylizacji dziwne to szystko..... kotka nie mozesz adoptowac przed 13 tygodniem zycia ale mozna go sterylizowac... to jest milosc hodowcy... :( ...
Awatar użytkownika
Dorszka
Administrator
Posty: 6057
Rejestracja: 22 lis 2008, 23:59
Płeć: Kobieta
Skąd: Wrocław
Kontakt:

Post autor: Dorszka »

W Polsce nie ma dziwnych wymagań sterylizacji - są po prostu hodowle, które sterylizują kocięta przed wydaniem, nie ma obowiązku kupować kociaka wysterylizowanego. Dla wielu osób bardzo ważne jest, żeby kot był już po zabiegu kastracji - i dobrze jest, że są miejsca, z których i tacy kupujący otrzymają to, czego szukają.

12 tygodni to minimalny okres na pełny program szczepień. Po ostatnim szczepieniu kwarantanna, stąd 13 tygodni. To nie są polskie przepisy, tylko federacji, do której należy większość hodowców, i która należy do najwięksdzej europejskiej kociej organizacji. Polska ma tu niewiele do powiedzenia, a w kwestii sterylizacji jest jeszcze daleko w tyle za cywilizowanymi krajami.

Hodowców w Polsce obowiązują dokładnie te same zasady, co tych w pozostałych krajach europejskich.
asia.wladyczuk
Posty: 38
Rejestracja: 04 kwie 2010, 18:14

Post autor: asia.wladyczuk »

pani dorszko
czy jako hodowca na podstawie zdjec albo video filmu jest pani w satnie stwierdzic czy maly kotek w przyszlosci jest dobrym okazem kota wystawowego?

[ Dodano: 6 Kwiecień 2010, 00:38 ]
powiem ze dlugo szukalam sobie kotki niebieskiej... znalam pani strone i zaciekawily mnie zdjecia fado cremowego kocurka.... mieszkam w holandii i jednak kupienie tu kotka jest okropnie trudne.. tu jeszcze nie narodzone kotki sa zarezerowowane albo sprzedane.. wiec jak spotkalam sie z moim hodowca zobaczylam wlasnie Olivera i od razu przypomnialam sobie o pani kocurku... slicznym co prawda... wiec postanowilam zrezygnowac z niebieskiej kotki (choc moj hodowaca mial taka) na kremowego Olivera. ale teraz sie zastanawiam czy mogl by byl kotkiem wystawowym.. jest jeszcze malutki i w piatek bede juz oficjalnie jego wlascicielka ale jak tak czytam forum zastanawiam sie nad tym wszystkim co tu wyczytuje... bardzo mnie cieszy ze je znalazlam bo jednak dobrze jest miec podpowiedz od profesjonalistow :)))
Zablokowany