Orodruina
Orodruina
No to dzisiaj jadę w końcu odebrać moje kociątko <zakochana> Mamy długi weekend, więc przez cztery dni będę się spokojnie dokacała. Rodzina śmieje się ze mnie, że szykuję się jak na przybycie dziecka: transporterek wymyty, kuwetki wyczyszczone, świeży piaseczek nasypany, miseczki gotowe. Tylko moja duża chodzi markotna od dwóch dni, czyli od kiedy zobaczyła mycie transporterka. Najwyraźniej czuje, że coś się szykuje i jest wyraźnie przestraszona i jakiekolwiek zapewnienia, że wszystko będzie dobrze nie działają.
Zobaczymy, jak to będzie. Mam tylko nadzieję, że szybko się ze sobą dogadają. W każdym razie trzymajcie za nas kciuki :-)
Relacja z pierwszego dnia i zdjęcia trochę później.
Zobaczymy, jak to będzie. Mam tylko nadzieję, że szybko się ze sobą dogadają. W każdym razie trzymajcie za nas kciuki :-)
Relacja z pierwszego dnia i zdjęcia trochę później.
- madziulam2
- Agilisowy Rezydent
- Posty: 2820
- Rejestracja: 17 lis 2009, 18:18
- Płeć: kobieta
- Skąd: Kraków
No więc jesteśmy. Pierwszy dzień prawie za nami.
Orcio w drodze była bardzo grzeczna. Tylko na początku trochę miauczała, a potem poszła spać. Później jeszcze kostka brukowa jej się nie spodobała w Świdnicy, bo trochę trzęsło, ale ogólnie godzinę z kawałkiem drogi zniosła bardzo dobrze.
W domu zaczęliśmy zwiedzanie od mojej sypialni, bo tu spędzi pierwszą noc czy dwie oddzielona od dużej. Mała super - praktycznie zero strachu, głównie zainteresowanie. Chętnie obwąchała wszystkie kąty, sprawdziła miękkość łóżka, pobawiła się piaskiem w kuwetce.
Tu też był pierwszy kontakt z dużą - na początku miałam dużą na rękach i niestety poszło gorzej niż się spodziewałam - gniew, syk i warczenie. Miałam nadzieję, że nie będzie aż takiej awantury. Na pocieszenie dałam jej ukochanego tuńczyka, ale nawet go nie tknęła. Na trochę dałam sobie spokój z próbami kontaktu. W tym czasie Oro pobawiła się ze mną piórkami i całkiem zadowolona włączyła traktorek na łóżku. Dokładnie obwąchała moje włosy i twarz. Efekt kontroli najwyraźniej był zadowalający, bo rozpoczęła toaletę a następnie drzemkę.
Drugie podejście z dużą było już bez trzymania. Zabrałam ją do mojej sypialni i postawiłam na podłodze w pobliżu Oro. Oczywiście mieliśmy powtórkę z rozrywki - znowu syczenie i warkot. Zupełnie jak nie ona. Zdenerwowana wkomponowała się w szafkę z książkami i z góry warczała na małą, która tylko obserwowała ją zdziwiona z miną w stylu "a tobie o co chodzi?". Pocieszające jest to, że nie wygląda, by miała ochotę ją zaatakować. Ostatecznie Oro zrezygnowała z towarzystwa i poszła spać ze swoim szczurkiem do transporterka, a duża z prędkością błyskawicy uciekła na dół. Jest na mnie poważnie obrażona i nie daje mi się nawet dotknąć. Zaczyna syczeć, gdy tylko próbuję ją pogłaskać Mam nadzieję, że się wkrótce uspokoi. Obecnie zajęła swój koszyk w drugiej sypialni i za nic nie ma zamiaru z niego wychodzić. Postanowiliśmy zostawić ją w spokoju.
Za to Oro z wielkim zainteresowaniem zwiedziła wszystkie 3 piętra naszego domu i powycierała nam kurze z kątów, bo oczywiście musiała zbadać wszystkie zakamarki. Troszkę pomiauczała (pewnie szukała mamy i przyrodniego rodzeństwa), a kiedy chciałam ją na chwilę zamknąć w swoim pokoju zrobiła taką awanturę, że musiałam ją natychmiast wypuścić. Dopiero jak wzięłam ją na kolana uspokoiła się i zapadła w drzemkę. Przeleżała tak chyba ze 2h (aż mi nogi ścierpły, ale wtulona we mnie była taka słodka, że nie chciałam jej budzić). Teraz już przeniosłyśmy się znowu do mojej sypialni. Ja piszę, a ona poszła spać do transporterka. Najwyraźniej tam czuje się najbezpieczniej :-)
A więc przedstawiam wam Orodruinę Moriquendi *PL <zakochana>
Tutaj Orcio zbiera kurze w moim pokoju:
Orodruina - first day at our home by Marutina, on Flickr
Wkurzona Pusia:
Pusia - what is it doing here?? by Marutina, on Flickr
Orcio szykuje się do drzemki:
Orodruina - bed is always the best place for a nap by Marutina, on Flickr
I na koniec - zaspana na moich kolankach:
Orodruina - we are already friend by Marutina, on Flickr
Ostatnie robione komórką, więc kiepskiej jakości, ale robiła mi takie słodkie miki na kolanach, że nie mogłam się powstrzymać
Na tą chwilę mała ani nie korzystała z kuwetki ani nic nie chciała jeść. Napiła się tylko trochę wody. Zobaczymy jak jutro będzie się czuła po nocy w nowym miejscu.
Orcio w drodze była bardzo grzeczna. Tylko na początku trochę miauczała, a potem poszła spać. Później jeszcze kostka brukowa jej się nie spodobała w Świdnicy, bo trochę trzęsło, ale ogólnie godzinę z kawałkiem drogi zniosła bardzo dobrze.
W domu zaczęliśmy zwiedzanie od mojej sypialni, bo tu spędzi pierwszą noc czy dwie oddzielona od dużej. Mała super - praktycznie zero strachu, głównie zainteresowanie. Chętnie obwąchała wszystkie kąty, sprawdziła miękkość łóżka, pobawiła się piaskiem w kuwetce.
Tu też był pierwszy kontakt z dużą - na początku miałam dużą na rękach i niestety poszło gorzej niż się spodziewałam - gniew, syk i warczenie. Miałam nadzieję, że nie będzie aż takiej awantury. Na pocieszenie dałam jej ukochanego tuńczyka, ale nawet go nie tknęła. Na trochę dałam sobie spokój z próbami kontaktu. W tym czasie Oro pobawiła się ze mną piórkami i całkiem zadowolona włączyła traktorek na łóżku. Dokładnie obwąchała moje włosy i twarz. Efekt kontroli najwyraźniej był zadowalający, bo rozpoczęła toaletę a następnie drzemkę.
Drugie podejście z dużą było już bez trzymania. Zabrałam ją do mojej sypialni i postawiłam na podłodze w pobliżu Oro. Oczywiście mieliśmy powtórkę z rozrywki - znowu syczenie i warkot. Zupełnie jak nie ona. Zdenerwowana wkomponowała się w szafkę z książkami i z góry warczała na małą, która tylko obserwowała ją zdziwiona z miną w stylu "a tobie o co chodzi?". Pocieszające jest to, że nie wygląda, by miała ochotę ją zaatakować. Ostatecznie Oro zrezygnowała z towarzystwa i poszła spać ze swoim szczurkiem do transporterka, a duża z prędkością błyskawicy uciekła na dół. Jest na mnie poważnie obrażona i nie daje mi się nawet dotknąć. Zaczyna syczeć, gdy tylko próbuję ją pogłaskać Mam nadzieję, że się wkrótce uspokoi. Obecnie zajęła swój koszyk w drugiej sypialni i za nic nie ma zamiaru z niego wychodzić. Postanowiliśmy zostawić ją w spokoju.
Za to Oro z wielkim zainteresowaniem zwiedziła wszystkie 3 piętra naszego domu i powycierała nam kurze z kątów, bo oczywiście musiała zbadać wszystkie zakamarki. Troszkę pomiauczała (pewnie szukała mamy i przyrodniego rodzeństwa), a kiedy chciałam ją na chwilę zamknąć w swoim pokoju zrobiła taką awanturę, że musiałam ją natychmiast wypuścić. Dopiero jak wzięłam ją na kolana uspokoiła się i zapadła w drzemkę. Przeleżała tak chyba ze 2h (aż mi nogi ścierpły, ale wtulona we mnie była taka słodka, że nie chciałam jej budzić). Teraz już przeniosłyśmy się znowu do mojej sypialni. Ja piszę, a ona poszła spać do transporterka. Najwyraźniej tam czuje się najbezpieczniej :-)
A więc przedstawiam wam Orodruinę Moriquendi *PL <zakochana>
Tutaj Orcio zbiera kurze w moim pokoju:
Orodruina - first day at our home by Marutina, on Flickr
Wkurzona Pusia:
Pusia - what is it doing here?? by Marutina, on Flickr
Orcio szykuje się do drzemki:
Orodruina - bed is always the best place for a nap by Marutina, on Flickr
I na koniec - zaspana na moich kolankach:
Orodruina - we are already friend by Marutina, on Flickr
Ostatnie robione komórką, więc kiepskiej jakości, ale robiła mi takie słodkie miki na kolanach, że nie mogłam się powstrzymać
Na tą chwilę mała ani nie korzystała z kuwetki ani nic nie chciała jeść. Napiła się tylko trochę wody. Zobaczymy jak jutro będzie się czuła po nocy w nowym miejscu.